Quantcast
Channel: miłość i rodzina - StressFree.pl
Viewing all 248 articles
Browse latest View live

Szacunek do pracy i odpowiedzialność – jak uczyć tego dzieci?

$
0
0
Wychowanie dzieci

„Zostaw - mama zrobi! Nie dotykaj, ja to zrobię lepiej/szybciej. Nie, bo to niebezpieczne”. Pośpiech, brak cierpliwości, źle pojęte dbanie o dziecko/troska doprowadzają do tego, że wielu rodziców robi krzywdę zarówno jemu, jak i sobie. Jak tego uniknąć?

Rodzic chciałby dla dziecka wszystkiego, co najlepsze - bywa więc, że w imię tego ogranicza mu wszystko to, co można określić mianem odpowiedzialności i pracy. Od małego dziecko rośnie w przekonaniu, że za nic nie odpowiada, nie uczy się przewidywać konsekwencji swoich czynów, ale również (co często jest powodem rodzinnych kłótni) nie szanuje pracy rodzica, jego wysiłków, nie wie też, co to taka naturalna, zdrowa wdzięczność.

Ciągły komunikat/postawa mamy/taty/dziadków – „Jestem po to, by zrobić za ciebie, by za ciebie myśleć, ponosić konsekwencje” sprawia, że efekcie staje się to normą dla dziecka, której oczekuje i wymaga. Rodzic zaś ma coraz więcej pretensji, odbieranych przez potomka, jako coś niezrozumiałego i uznawanych za "czepianie się", złośliwość, brak troski.

Droga do odpowiedzialności i szacunku

Co zrobić, by się tak nie stało? By za klika lat nie uświadomić sobie, że dziecko nie wie, co to odpowiedzialność, szacunek, praca, obowiązek, że jest zupełnie niezaradne i zależne od rodzica w każdym drobiazgu?

  1. Nauka pracy przez zabawę. Małe dzieci garną się do „pomagania” mamie czy tacie w ich codziennych pracach, obowiązkach. Rozmyślnie używam słowa w cudzysłowie - bo miewa to znamiona bardziej przeszkadzania… i tak bywa traktowane. Śpieszymy się, by szybko ugotować obiad, a dziecko chce pomóc obierać ziemniaki; biegamy z odkurzaczem, a ono za nami… W takich sytuacjach, warto uzmysłowić sobie, że w ten sposób dziecko uczy się, co to praca, że są rzeczy, które trzeba w domu zrobić, że to wymaga trudu, czasu, ale jest konieczne. Teraz może uznaje to za ciekawą zabawę, jednak wraz z upływem czasu, wdrażane w różne małe zadania stanie się odpowiedzialne i samodzielne (np. będzie umiało zrobić sobie kanapkę, nie będzie kruszyć na podłogę - bo zna trud zamiatania).
     
  2. Nie wyręczać we wszystkim. Pozbieranie klocków po zabawie, odniesienie talerzyka do zlewu, zebranie brudnych ubrań do prania, posprzątanie w łazience po kąpieli - w zależności od wieku dziecka stawiajmy mu różne, małe wymagania.
     
  3. Odpowiedzialność za własną przestrzeń. Bywa, że mamy prawie dorosłych już dzieci raz w tygodniu wkraczają do ich pokoju, by zrobić generalne porządki. Nie doprowadzajmy do takiej sytuacji. Etap po etapie uczmy dziecko, jak dbać o ład i porządek w jego pokoju i oddajmy mu odpowiedzialność za tę przestrzeń.
     
  4. Planujmy zakupy. Razem z dziećmi można planować przynajmniej niektóre posiłki, zrobić listę zakupów. Razem z nimi je zrobić i wspólnie coś ugotować. Dzięki temu, nie dość, że poznają wartość pieniędzy, to jeszcze nauczą się odpowiedzialnie planować, kupować oraz będzie frajda ze wspólnego przygotowania czegoś smacznego.
     
  5. Ponoszenie konsekwencji, nauka na błędach. Jeśli np. dziecko otrzymało kieszonkowe i od razu je wydało nie biorąc pod uwagę, że będzie za chwilę potrzebowało na coś dla siebie istotnego - konsekwentnie odmawiajmy dania kolejnych pieniędzy. Nie nagradzajmy też złego zachowania.
     
  6. Każdy ma obowiązki. Nie tylko mama i tato odpowiadają za rodzinę, dom - ale również dzieci, jako jej część. Dyżury na sprzątnie np. kuchni i łazienki, dbanie o zwierzę domowe (szczególnie, gdy zakup był poprzedzony deklaracją dziecka, że będzie się nim opiekować), pomoc w zrobieniu prania itp. - uczą odpowiedzialności.
     
  7. Przykład i konsekwencja. Dziecko naśladuje rodziców, bierze z  nich przykład. Bardzo ważne jest, by był on dobry - jeśli rodzice szanują wzajemnie siebie i swoją pracę (także tę w domu), wspierają, mówią „jednym głosem” zwracając się do dziecka - uczy się ono, że naturalne jest pomaganie sobie, szacunek we wzajemnych relacjach i że obowiązki są elementem życia.

​Czego uczyć? Czego nie uczyć?

„Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” – rozpatrujmy to zdanie nie tylko w kategorii umiejętności praktycznych, ale głównie postaw, wartości, jakie dziecko wyniesie z domu i z jakimi pójdzie w dorosłe życie. Zadbajmy o to, by wychować  je w atmosferze miłości, poczucia bezpieczeństwa jednak pamiętając o tym, że troska nie powinna się przejawiać wyręczaniem we wszystkim i życiem za dziecko.

 


Najlepszy pomysł na wakacje? Zostań Zrelaksowaną Mamą!

$
0
0
Zrelaksowana Mama

Żyjesz w stresie? Brak Ci cierpliwości do dzieci? Czujesz się zmęczona, sfrustrowana i nie masz energii do działania? Tak nie musi być - pragniesz zmian? Zapisz się na warsztaty internetowe Zrelaksowana Mama.

ZrelaksowanaMama.pl  to wyjątkowo praktyczne warsztaty on-line dla mam oraz kobiet pracujących z dziećmi.
Szkolenie z psychologii i terapii przekonań, które pomoże Ci czerpać radość z macierzyństwa, zadbać o siebie oraz budować dobre relacje z maluchami, przedszkolakami i nastolatkami. Jest to trening mądrego ustalania priorytetów i właściwego reagowania na potrzeby zarówno ich, jak i własne.

Mamo - zadbaj o siebie 

Bardzo łatwo "odłożyć siebie na bok", zapomnieć o tym, że jest się człowiekiem, kobietą. Matka „ma się przecież poświęcić i niczym robot, na nigdy niekończących się bateriach pracować dla dobra domowego ogniska" - niestety takie przekonanie nadal pokutuje w naszym społeczeństwie. Zapominamy ciągle o tym, że bez szczęśliwej mamy, która świadomie pod chodzi do swojego macierzyństwa, która akceptuje i zna siebie,  to domowe ognisko nigdy nie będzie płonęło ogniem poczucia bezpieczeństwa i miłości. 
 

Atrakcyjna cena, praktyczne wskazówki psychologa! Uczysz się, kiedy i gdzie chcesz - wystarczy dostęp do Internetu!     

Dzięki uczestnictwu w warsztatach:

  • Nauczysz się wyciszać, relaksować i regenerować siły fizyczne i psychiczne, dbać nie tylko o potrzeby dziecka, ale również o własne.
  • Znacznie zwiększy się poziom Twojej cierpliwości i opanowania.
  • Poznasz techniki radzenia sobie ze stresem, dzięki którym przestanie on w destrukcyjny sposób wpływać na Twoje życie.
  • Będziesz świadomie przeżywać swoje macierzyństwo i w pozytywny sposób pomagać dzieciom się rozwijać.
  • Dowiesz się, jak mówić do dziecka tak, by zrozumiało, czego od niego oczekujesz, uważnie go słuchać oraz wyznaczać granice, nie tracąc przy tym autorytetu.
  • Będziesz potrafiła rozmawiać z dzieckiem o uczuciach, mądrze reagować na jego ataki złości, rozwiązywać konflikty i im przeciwdziałać. 

Warsztaty dla mam - dlaczego warto wybrać e-learning?

Szkolenia tradycyjne to spore koszty, potrzeba dużych nakładów czasu, konieczność dostosowania się do godzin organizatorów - w przypadku „Zrelaksowanej Mamy" nie ma takich problemów. Wystarczy wejść na ZrelaksowanaMama.pl i się zarejestrować. Po dokonaniu płatności, przez kolejne tygodnie możesz o dowolnej porze, siedząc wygodnie przed komputerem uczestniczyć w warsztatach. Tylko od Ciebie zależy, kiedy, gdzie i jak dużo czasu temu poświecisz.

Warsztaty składają się z 7 modułów: Przekonania, Uważność, Emocje, Dbanie o siebie, Naturalny potencjał, Wymagania, Szczęście rodzinne. Stawiamy na praktykę!

Zadania, testy, wykłady podczas poszczególnych etapów odnoszą się do typowych sytuacji i problemów związanych z wychowaniem dzieci, radzeniem sobie ze stresem. Dzięki takiej specyfice treningu w namacalny sposób będziesz mogła zmienić swoją rzeczywistość na lepsze i zacząć czerpać wiele radości z kontaktu z dziećmi.
 
Warsztaty dostępne na stronie ZrelaksowanaMama.pl
 
Poleca: Wojciech Eichelberger - założyciel Instytutu Psychoimmunologii IPSI, wybitny psycholog i terapeuta. Specjalista w dziedzinie radzenia sobie ze stresem i wypaleniem zawodowym, autor i współautor wielu popularnych książek z dziedziny psychologii. 

 

Najlepsi dla dzieci – zgłoś kandydata!

$
0
0
Konkurs

Już po raz drugi miesięcznik Gaga organizuje Ogólnopolski Plebiscyt wyróżniający "Najlepszych dla dzieci" Serca Gagi 2014. 

Sukces zeszłorocznego plebiscytu zapoczątkował tradycję przyznawania co roku nagrody w imieniu najmłodszych, którzy dla – magazynu Gaga - są inspiracją, motywacją i największym dobrem. Dbanie o najmniejszych jest nie tylko aktem dobrych serc, ale także najmądrzejszą inwestycją na przyszłość dla nas dorosłych. Doceniajmy więc każdego roku tych, którzy troszcząc się o dzieci sprawiają ze świat, w którym żyjemy jest lepszy.

W II edycji plebiscytu redakcja magazynu Gaga zdecydowała o stworzeniu 10 kategorii konkursowych. Zwycięzcy zostaną wyłonieni przez Członków Kapituły w 9 kategoriach oraz w 1 kategorii nominacji dokonają czytelnicy, zaś redakcja Gagi wyłoni Zwycięzcę.

W tym celu zachęcamy wszystkich Państwa do wyboru osób ze swojego otoczenia, które działają z dziećmi i dla dzieci oraz zgłaszania swoich kandydatur do kategorii „Niezwykli wśród nas” na adres: sercagagi@egaga.pl, do dnia 30 października. Spośród Waszych nominacji, redakcja miesięcznika Gaga wyłoni Zwycięzcę, a wśród zgłaszających rozlosuje wspaniałe nagrody.

Szczegóły Plebiscytu znajdują się na stronie 3 magazynu.

Patron honorowy: Rzecznik Praw Dziecka. 

 

Empatyczne dziecko – wywiad z Wojciechem Eichelbergerem

$
0
0
Dziecko i empatia

Rodzice marzą o tym, by ich dzieci były w przyszłości dobrymi ludźmi, by miały szczęśliwe rodziny, by same były szczęśliwe. Słyszymy, że nic z tego nie wyjdzie, jeżeli jako dorośli ludzie nie będą potrafili być empatyczni, rozumieć uczucia innych dookoła siebie, współodczuwać...

Tymczasem dowiadujemy się, że wirtualne przyjaźnie na Facebooku i ograniczone kontakty z rówieśnikami "w realu" oraz mniejsze rodziny - wszystko to nie sprzyja rozwijaniu w dzieciach empatii. Czy rodzic może temu jakoś zaradzić? Czy empatii i współczucia możemy dziecko nauczyć? Jak to zrobić?

Wojciech Eichelberger - Zacznijmy od tego, że dzieci nie trzeba uczyć współczucia i empatii, to dorośli mogą się od nich uczyć. Właściwie postawione pytanie powinno brzmieć: "Jak nie oduczyć dzieci współczucia i empatii?"
 

  • No więc: Jak nie oduczyć dzieci współczucia i empatii?

Przede wszystkim, nie wyśmiewać naturalnych u większości dzieci odruchów empatii i współczucia np. wobec innych krzywdzonych dzieci, cierpiących dorosłych, poniewieranych i zabijanych zwierząt czy ścinanych starych drzew.

 

 

 

Dziecięca zdolność do empatii często wprowadza nas rodziców w zakłopotanie, bo obnaża nasze znieczulenie i zaślepienie, które uznaliśmy za właściwe przygotowanie do życia. Dlatego - na zasadzie kulturowo-pokoleniowej fali - współczucie i empatia traktowane są jako przejaw niedojrzałości, naiwności i słabości. Z tego samego powodu dzieci wierne tym naturalnym odruchom są często mobbingowane przez zdeprawowane dziecięce ofiary powszechnej „darwinowskiej” socjalizacji, a przez większość dorosłych traktowane z ironią i politowaniem.
 

  • Czy mówimy tu również o tym, w jaki sposób przedstawiane jest dziecku jedzenie mięsa?

To tylko jeden z wielu przejawów darwinowskiej socjalizacji (albo ultra-liberalnej czy rynkowej ) - czyli promującej dominację i rywalizację, prawo przetrwania silniejszego, eliminację słabszych i tych, którzy sobie gorzej radzą.

Skrajnie darwinowską ideologią był/jest nazizm - uznający biologiczną i kulturową dominację jednej rasy/narodu nad wszystkimi innymi. Darwinowska toksyna zatruwa także umysły wszelakich religijnych fundamentalistów i dogmatycznych ideologów, którzy swoje pomysły i przekonania uznają za jedynie słuszne i dążą do narzucenia ich innym. Ale by dać sobie moralne prawo do narzucania innym naszej władzy i poglądów czy wręcz odmawiania prawa do godności i istnienia, najpierw potrzebujemy wywyższyć siebie i poniżyć, a nawet wzgardzić innymi. Empatia, współodczuwanie i towarzysząca im pokora stanowią dla takiej mentalnej operacji przeszkodę nie do pokonania. Więc aby się zsocjalizować, w pierwszym rzędzie ich właśnie musimy się pozbyć. Użyjmy drastycznego przykładu z historii nazizmu. Przygotowywanie młodych kadr bezlitosnych, okrutnych esesmanów wymagało wczesnego i radykalnego treningu. Zajmowała się tym dziecięco-młodzieżowa organizacja Hitlerjugend. Wybrane dzieci - głównie chłopcy sieroty lub ci anonimowo spłodzeni przez „rasowych” oficerów w hodowlach „nadludzi”, czyli w Domach Matek - oddawano pod opiekę Hitlerjugend i poddawano je skrajnie okrutnej edukacji. M.in. chłopcom pozwalano przez wiele miesięcy hodować szczeniaczki i przywiązywać się do nich by po jakimś czasie nakazać właścicielom  wykonanie na swoich pupilach zaplanowanej egzekucji. W ten sposób raz na zawsze łamano dzieciom serca i sumienia, wykorzeniano wszelką zdolność do empatii i współodczuwania - i otwierano drogą do popełniania niewyobrażalnych okrucieństw w ramach swojej przyszłej służby w SS. Autorzy tego wychowawczego projektu dobrze wiedzieli, że wykonanie rozkazu: Zdradź/zabij to, co kochasz - zamienia serce w głaz, rujnuje sumienie, kasuje poczucie godności i przynależności do ludzkiej rodziny, skazując wykonawcę takiego rozkazu na dożywotnie, niewolnicze podporządkowanie rozkazodawcy. Na tej zasadzie rekrutują kandydatów organizacje  przestępcze.
 

  • Jak to się ma do jedzenia mięsa?

Uwzględniając wszelkie proporcje i różnice, nie sposób nie zauważyć, że nieświadomie, miękko, niezauważalnie, w imię troski o dobre wyżywienie - kolejne pokolenia poddawane są procedurze, która ma podobną dramaturgię. Dotyczy to szczególnie młodych pokoleń dojrzewających w miastach, gdzie dorasta teraz większość ludzkości. Wiejskie dzieci dziedziczą po przodkach zdystansowany i użytkowy stosunek do zwierząt. Na ogół nie bawią się zwierzęcymi pluszakami, nie hodują i nie przywiązują się do swoich zwierzęcych wychowanków. Od początku wiedzą, że rolą gospodarskich zwierząt jest pomagać człowiekowi w pracy i dostarczać pokarmu. Taki stosunek do zwierząt wprawdzie nie rozwija empatii i współczucia dla słabszych, ale ma jedną ważną zaletę - jest wolny od hipokryzji.

Wegetarianizm - dietaTymczasem stosunek dzieci miejskich do świata zwierząt kształtowany jest w atmosferze nieświadomej hipokryzji i podwójnego moralnego standardu. Współczesne miejskie dzieciństwo jest wręcz przeładowane zwierzęcymi pluszakami, książeczkami, filmami i symbolami uczącymi zachwytu, podziwu i szacunku dla świata zwierząt. Bohaterowie-zwierzęta posiadają imiona, ludzkie cechy i charaktery. Adresowany do dzieci system wychowaczo-rozrywkowy zachęca do identyfikowania się ze zwierzętami i brania ich sobie za wzorce. Gdy trochę dorosną większość dzieci obdarowana zostaje prawdziwym kotkiem lub pieskiem z którymi nawiązują silną emocjonalną więź. Słowem, miejska kultura robi bardzo wiele, by rozkochiwać dzieci w zwierzęcym świecie i w naturze. Wynika to, ze  zrozumiałej potrzeby skompensowania - właściwego miejskiej egzystencji - braku dostatecznej ilości kontaktu z naturą. (W krajach o wysokim stopniu urbanizacji diagnozuje się już u dzieci Syndrom Deficytu Natury-Nature Deficit Syndrom).

Wszystko to wyglądałoby mądrze, ślicznie i sympatycznie, gdyby nie dramatyczna aksjologiczna niespójność tego kulturowego przekazu przejawiająca się w upokarzającym i okrutnym traktowaniu i  codziennym zabijaniu setek miliardów realnych, hodowlanych świnek, krówek, kurczaczków, kaczuszek, a także koników i piesków.

Można wprawdzie dość łatwo wmówić miejskim dzieciom, że kawałek gustownie opakowanej różowej substancji nie ma nic wspólnego z np. ich ukochaną Świnką Peppą, ale nie zawsze uda się ukryć odrąbane kości i krew. Więc kiedyś trzeba im przekazać - nie dający się pojąć ani pogodzić we współczującym dziecięcym sercu - powszechny pogląd, że zwierzęta przeznaczone do kochania nie mają nic wspólnego ze zwierzętami przeznaczonymi do zabijania i jedzenia. Że są zwierzęta lepsze - te własne, posiadające imiona, o które się troszczymy, które leczymy, gdy są chore i za którymi płaczemy, gdy odchodzą - i te gorsze, bezimienne  dostarczające nam pokarmu, których ponury, rozpaczliwy los ma nas nie obchodzić. Bo do ofiary ich życia - jako gatunek szczególny, jedyny na tej ziemi zdolny do myślenia, życia zgodnie z wartościami i przeżywania uczuć wyższych np. takich jak współczucie i miłość (Sic!) - mamy ponoć prawo dane nam od Boga i natury. Tak więc, wprawdzie nasza mięsożerna kultura nie nakłania dzieci do bezpośredniego uczestniczenia w zabijaniu ukochanych zwierzątek, ale z pewnością wymusza na większości z nich bierne uczestnictwo w okrutnym zabijaniu na ogromną skalę ich braci i sióstr.

Zważmy jeszcze, że mimo tak wysoko uwiarygodnionego przekonania i mandatu na zabijanie zwierząt, jakoś nie przychodzi nam do głowy, by w programach szkolnych czy w ramach rodzinnych rozrywek uwzględniać wycieczki do ferm hodowlanych i do tzw. ubojni - których uchylając się przed niewygodną prawdą, wolimy już nie nazywać rzeźniami. Uznajmy to za przejaw zdrowego i uzasadnionego - choć przez większość wypartego - wstydu oraz zbiorowych, głęboko skrywanych wyrzutów sumienia i niepewności, co do naszych, rzekomych gatunkowych uprawnień. Piętrowa  hipokryzja, schizofreniczno-paranoiczne myślenie o naszych ludzkich uczuciach, zachowaniach i uprawnieniach wobec zwierząt z pewnością przyczyniają się do stopniowego wykorzeniania z serc kolejnych pokoleń zdolności do empatii i współczucia - a tym samym skutecznie uspasabiają coraz więcej ludzi do wykorzystywania i gardzenia słabszymi, eksploatowania planety i nieustannego prowadzenia bratobójczych wojen.

 

  • Wiele mówi się o szkodliwym wpływie mediów społecznościowych i braku bezpośrednich kontaktów społecznych młodych ludzi.

To ważna kwestia i jej blokujący wpływ na rozwój zdolności do empatii i współodczuwania został już dość dokładnie zbadany. Okazuje się że nadmierne korzystanie z portali społecznościowych, smsów i innych komunikatorów hamuje rozwój tzw. neuronów lustrzanych w płatach czołowych ludzkiej kory mózgowej. Służą one do tego, by trafnie odczytywać emocje i nastawienia drugiej osoby z wyrazu oczu, mimiki twarzy, tonu głosu, mowy ciała - mogą się więc wykształcić jedynie w bezpośrednich, spontanicznych i długotrwałych relacjach z ludźmi. Tak więc, z oczywistych powodów są również niezbędne do tego, by empatycznie wchodzić w położenie innych, rozumieć ich uczucia i ich sytuację. Nie można więc wykluczyć, że z nadużywania od wczesnego dzieciństwa komunikatorów bierze się lawinowo narastająca ilość dzieci diagnozowanych jako zespół Aspergera - polegający m.in. na  ograniczonej zdolności do trafnego odczytywania komunikatów pozawerbalnych, a tym samym zdolności do trafnego adresowania empatii i współczucia w relacjach międzyludzkich.

 

Proste życie warsztaty

Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

 

Dodatkowym czynnikiem zwiększającym ilość czasu spędzanego przez dzieci z komunikatorami - ze wszystkimi tego konsekwencjami - jest coraz powszechniejsze jedynactwo. Posiadanie rodzeństwa jest nie tylko niezastąpionym treningiem podstawowych umiejętności społecznych i emocjonalnej inteligencji, lecz również zaspakaja w znaczącej mierze dziecięcy głód kontaktów społecznych - a wtedy zależność od wirtualnych relacji w sieci nie jest tak wielka.
 

  • A co z grami i filmami?

Warto zauważyć, że coraz częściej bohaterami popularnych filmów i seriali są ludzie z cechami zespołu Aspergera lub psychopatii - czyli ludzie z ograniczoną zdolnością do odczuwania wyższych uczuć i wartości, po trupach dążący do upragnionego celu, którym z reguły jest władza, wpływ, bogactwo, zemsta albo przeżycie uwarunkowane zdolnością do skutecznego i okrutnego likwidowania innych. Mam na myśli np. bohaterów seriali "House of cards", "Breaking point", „Sherlock", „Gra o tron” czy filmy takie jak "Wilk z Wall Street" - żeby wymienić tylko ostatnie produkcje.

Dziecko - empatiaŁatwo dostrzec, że  fascynacja psychopatią a po części też Aspergerem jest spójna z podstawowym przekazem wiodącej kultury rywalizacji, dominacji i pogardy dla słabszych.

Na podobnej zasadzie skonstruowana jest większość popularnych gier, które nagradzają zachowania agresywne i okrutne. Kierowany do młodych ludzi przekaz jest równie oczywisty co groźny i zasmucający: "tylko zachowując się w sposób pozbawiony wszelkich skrupułów, odruchów serca i wyzuty z wartości masz szanse na prawdziwy sukces we współczesnym świecie".

Myślę, że nasze dzieci byłyby szczęśliwsze, a i świat lepszy, gdyby popularna kultura zamiast przekazu dzielącego ludzki świat na niezdolnych do współczucia psychopatycznych zwycięzców i na pogardzanych przegranych, proponowała przekonywujące wzorce tolerancji, empatii i miłości. Tym bardziej, że cywilizacyjnie powołane do tego instytucje religijne zostały w tak wielkim stopniu zainfekowane darwinowskim widzeniem ludzkiego świata, że ich przekaz dramatycznie stracił na wiarygodności.
 

  • Wielu rodziców, a szczególnie ojców uzna, że przesadzasz. Uważają, że brutalne filmy i gry są zdrowym i bezpiecznym dla społeczeństwa sposobem wyładowania negatywnych emocji i agresji i nie widzi niczego złego w dostępie dzieci do tego typu mediów. Co o tym myślisz?

Jest dokładnie odwrotnie. Badania wykazują jednoznacznie, że np. po wyjściu z brutalnego filmu widzownie znacznie rzadziej reagują współczuciem w symulowanych sytuacjach wymagających udzielenia komuś pomocy. Podobne zjawisko zaobserwowano wśród osób grających w brutalne gry. Granie w tego typu gry uczy agresji i czyni ją moralnie zasadną i usprawiedliwioną.

Całkowitym mitem jest teza, że mordując kogoś w grze komputerowej odreagowujemy agresję, co pozwoli nam uniknąć pokusy zamordowania kogoś w realu. Wręcz przeciwnie. Silne negatywne emocje przeżywane w sytuacji, w której duże mięśnie nie angażują się w intensywny ruch, powodują skumulowanie w organizmie dużych ilości adrenaliny, co przez wiele godzin utrzymuje nasze ciało i umysł w trybie walki-ucieczki - czyli gotowości do agresywnych zachowań. Tak więc agresywne gry i filmy nie dają nam okazji do odreagowania agresji lecz kumulują agresję, która domaga się odreagowania w realu. Polecam książkę "Cyfrowa demencja" w której przedstawiono te i inne wyniki licznych badań dotyczących wpływu współczesnych mediów na kształtowanie się mózgów i charakterów młodych ludzi.

W takim razie, w podsumowaniu naszej rozmowy stwórzmy minikatalog - wspierających podtrzymanie i rozwój zdolności do empatii i współczucia - rodzicielskich decyzji oraz wychowawczych procesów i interwencji.

Oto one:

  • decydować się przynajmniej na dwójkę dzieci - nie fundować ukochanemu pierwszemu dziecku smutku i samotności jedynactwa
  • tworzyć kontrkulturowe środowiska w wymiarze rodzinnym, lokalnym, środowiskowym i społecznym, które wartości współodczuwania i empatii nie tylko deklarują, ale także praktykują.
  • oferować dzieciom własne spójne wzorce empatii, współodczuwania i miłości - uwrażliwiać siebie i dzieci na sytuacje stosowania podwójnych standardów moralnych i hipokryzję
  • proponować jak najwięcej sytuacji wymagających żywego kontaktu z ludźmi.
  • wspierać grupowe działania dzieci oparte na współpracy i realizowaniu wspólnych celów.
  • ograniczać siedzenie w domu i czas spędzany ze smartfonami i komputerem - ale nie zakazami lecz ofertami kontaktu/wspólnego działania np. zabawy, sportu, rozrywki
  • zachęcać do uprawiania sportów drużynowych.
  • wspólnie z dziećmi robić coś bezinteresownie dla dobra innych, słabszych, upośledzonych, cierpiących ludzi i zwierząt. Nie ograniczać się do wpłacania pieniędzy na cele dobroczynne.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wojciech Eichelberger poleca internetowe warsztaty:

ZrelaksowanaMama.pl - jak rozpoznać i zmienić szkodliwe rodzinne i wychowawcze przekazy i przekonania, jak poprawić komunikację z dziećmi, budować szczęście rodzinne.

ProsteŻycie.pl - trening mądrego minimalizmu - czyli jak posprzątać sobie w głowie i w życiu.

 

Przemoc w polskiej szkole – jak naprawdę wygląda?

$
0
0
Przemoc w szkole

Około 10 proc. polskich uczniów jest systematycznie dręczonych, przemoc werbalna jest powszechna. Lecz wbrew medialnym doniesieniom skala przemocy w polskiej szkole nie wzrasta – wynika z analizy Instytutu Badań Edukacyjnych, w której podsumowano dotychczasowe badania i dane.

Co naprawdę wiemy dziś o przemocy w polskiej szkole? Na to pytanie spróbował odpowiedzieć Instytut Badań Edukacyjnych. Przeanalizował wyniki badań prowadzonych w kraju i za granicą. Co z nich wynika?

Dręczenie - również elektroniczne

W analizie IBE opisano wiele form przemocy, której doświadczają dziś uczniowie w szkołach (nie tylko w Polsce). Uwagę zwrócono zwłaszcza na dręczenie, które jest systematycznym stosowaniem przemocy wobec ucznia lub uczennicy. Jest ono szczególnie niebezpieczne, gdyż ten długotrwały proces zostawia trwały ślad w psychice ofiar na całe życie. Przytoczono również nowe zjawisko, jakim stała się agresja elektroniczna czyli tzw. cyberbulling - długotrwałe nękanie z wykorzystaniem nowoczesnych technologii.

 

 

 

W raporcie wyliczono m.in. zachowania zaliczane do cyberbullingu, z którymi stykają się także polscy uczniowie: flaming (agresywna wymiana zdań, np. na czacie lub w ramach grupy dyskusyjnej), prześladowanie - ang. harassment (regularne przesyłanie nieprzyjemnych wiadomości do ofiary za pomocą elektronicznych kanałów komunikacji), kradzież tożsamości - ang. impersonation (podszywanie się pod ofiarę), upublicznianie tajemnic - ang. outing (udostępnianie prywatnych materiałów ofiary np. zdjęć), śledzenie - ang. cyberstalking (inwigilacja ofiary i nękanie jej niechcianymi komunikatami), happy slapping (prowokowanie lub atakowanie innej osoby i dokumentowanie wydarzenia w postaci zdjęć lub filmu oraz upublicznienie nagrań lub zdjęć w Internecie), poniżenie - ang. denigration (upublicznienie poniżających, nieprawdziwych informacji lub materiałów na temat ofiary), wykluczenie - ang. exclusion (celowe usunięcie z listy kontaktów internetowych lub niedopuszczenie do niej ofiary), agresja techniczna (działania przeciwko sprzętowi komputerowemu ofiary bardziej niż przeciwko samej ofierze).

Przemoc po polsku 

Z analizy dotychczasowych badań dotyczących polskich szkół wynika, że dzieci narażone są na cały wachlarz zachowań agresywnych - od wyzwisk, przez wykluczanie z grupy po kradzieże i pobicia.

Największym problemem krajowych szkół jest agresja werbalna. Z nią uczniowie stykają się najczęściej. Druga w kolejności jest agresja relacyjna (rozpowszechnianie szkodzących uczniowi kłamstw, wykluczenie, odtrącenie przez innych).

 

Przemoc w szkole

Wykres 1. Ofiary różnych typów agresji (doświadczyli danego typu agresji co najmniej raz), w podziale na chłopców i dziewczęta. Źródło – opracowanie własne na podstawie: (Komendant-Brodowska et al., 2011a, s.6)
 
W polskich szkołach chłopcy znacznie częściej niż dziewczęta stają się ofiarami różnych rodzajów agresji. Jedynie w przypadku agresji relacyjnej i cyfrowej dziewczęta nieznacznie częściej niż chłopcy twierdzą, że doświadczają takich zachowań.
Szczególnie wyraźna jest różnica jeśli chodzi o agresję fizyczną. Odsetek chłopców, którzy dość często się biją jest zwykle trzy razy większy niż odsetek dziewcząt. I jest to specyfika ogólna, nie tylko polska. Nasz kraj nie wyróżnia się także jeśli chodzi o samo uczestnictwo uczniów w bójkach.

Z oszacowań dotyczących dręczenia wynika, że dotyka to ok. 10 proc. polskich uczniów. Jak sprawdzono w badaniach HBSC w roku szkolnym 2009/2010 z ofiary dręczenia można było uznać (dręczeni co najmniej dwa-trzy razy w miesiącu w ciągu ostatnich kilku miesięcy):

•    wśród 11-latków: 14% uczniów (10% dziewcząt i 17% chłopców)
•    wśród 13-latków: 11% uczniów (8% dziewcząt i 14% chłopców)
•    wśród 15-latków: 7% uczniów (5% dziewcząt i 8% chłopców) (Mazur & Małkowska-Szkutnik, 2011, s.155)

Skala dręczenia w polskich szkołach jest przeciętna w porównaniu do niemal 40 innych krajów (lub regionów), które brały udział w badaniach HBSC. Podobne dane przyniosło badanie wykonane na zlecenie koordynatora polskiego programu „Szkoła bez przemocy”. Wynika z niego, że 10 proc. polskich uczniów jest ofiarami dręczenia.

Jak wskazują eksperci IBE, choć okazjonalnie w mediach pojawiają się informacje o zwiększaniu się przemocy w polskich szkołach, nie znajduje to potwierdzenia w faktach. Różne badania potwierdzają brak trendu wzrostowego, a w przypadku starszej młodzieży szkolnej można mówić nawet o spadku skali problemu.

Badania prowadzone w latach 1997, 2003 i 2007 wskazują na stabilność lub nawet nieznaczne zmniejszenie skali agresji i przemocy w szkołach. Z kolei na podstawie badań „Szkoła bez przemocy” przeprowadzonych w 2006 i 2011 r. (uczniowie od IV klasy szkoły podstawowej do III ponadgimnazjalnej) nie stwierdzono znaczących zmian skali większości rodzajów agresji w szkołach.

- Choć z pewnością to, że nie można mówić o nasileniu problemów, może cieszyć, to należy zauważyć, że brak zmian oznacza również, że w ostatnich latach nie nastąpiła poprawa sytuacji polskich uczniów i nadal spora część uczniów doświadcza na porządku dziennym agresji werbalnej – zaznacza jednak w raporcie autorka analizy IBE. - Około jeden na dziesięciu uczniów spotkał się w szkole z agresją fizyczną i podobną skalę zjawiska obserwujemy w przypadku agresji materialnej (kradzieże). Również problem przemocy systematycznej nie maleje. Co najmniej kilka procent uczniów jest regularnie dręczona przez swoich szkolnych kolegów. Z pewnością dane te powinny skłaniać do namysłu nad wprowadzeniem nowych metod profilaktyki w polskich szkołach, bazując na przykładach skutecznych działań zagranicznych - wskazuje.

Straszne gimnazja? To w podstawówkach jest gorzej

Zgodnie z obiegową opinią to największa skala przemocy występuje w gimnazjach. Jak się okazuje i to mniemanie nie ma związku z rzeczywistością. Z badań wynika bowiem, że w największym stopniu przemoc szkolna dotyczy uczniów szkół podstawowych, mniejsza jest jej skala w gimnazjach, a jeszcze mniejsza w szkołach ponadgimnazjalnych.

Gimnazja przodują jedynie jeśli chodzi o przemoc elektroniczną (badanie „Szkoła bez Przemocy” z 2011 r.). Doznała jej co najmniej raz jedna czwarta gimnazjalistów, a wśród uczni szkół podstawowych i szkół ponadgimnazjalnych - mniej niż jedna piąta.

 

Przemoc w szkole

Wykres 2. Ofiary agresji i przemocy różnych typów wg etapu edukacji: szkoły podstawowe (IV-VI klasa), gimnazja, szkoły ponadgimnazjalne. Źródło: opracowanie własne na podstawie danych z badania (Komendant-Brodowska et al., 2011b)
 

Różne typy szkół ponadgimnazjalnych różnią się też skalą występującej w nich agresji. Licea ogólnokształcące są pod tym względem miejscami bezpieczniejszymi niż technika, licea profilowane i szkoły zawodowe. W ostatnim typie skala agresji jest największa. Także w szkołach zawodowych poziom agresji w opiniach uczniów się nie zmienił, gdy w innych szkołach deklarowano jego zmniejszenie (badania w latach 1998 i 2010).

Z polskich badań wyłoniono też zestaw cech uczniów, którzy są bardziej narażeni na dręczenie w szkole. To dzieci, które mogą liczyć na mniejsze wsparcie społeczne. Mają więcej wrogów niż przyjaciół, którzy mogliby się za nimi wstawić. Mogą też liczyć na mniejsze wsparcie rodzin, kolegów i koleżanek (również np. w odrabianiu lekcji). Ich rodzice mają zwykle słaby kontakt ze szkołą.

Pełną wersję Raportu znajdziecie na stronie www.eduentuzjasci.pl 

 

ŹródłoAgata Komendant-Brodowska, Agresja i przemoc szkolna, Raport o stanie badań, Instytut Badań Edukacyjnych, Warszawa 2014.

 

Informacje o projekcie Entuzjaści Edukacji:
Celem głównym projektu systemowego „Badanie jakości i efektywności edukacji oraz instytucjonalizacja zaplecza badawczego” (Entuzjaści Edukacji) jest wzmocnienie systemu edukacji w zakresie badań edukacyjnych oraz zwiększenie wykorzystywania wyników badań naukowych w polityce i praktyce edukacyjnej oraz w zarządzaniu oświatą. Projekt jest realizowany przez IBE ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, Priorytet III: Wysoka jakość systemu oświaty, Poddziałanie 3.1.1 Tworzenie warunków i narzędzi do monitorowania, ewaluacji i badań systemu oświaty.

 

Matka pracująca – zła matka?

$
0
0
Zła matka

W naszym społeczeństwie pokutuje szereg mitów, które niekoniecznie mają coś wspólnego z prawdą. Część z nich dotyczy matek pracujących. Wielu przypina im łatkę "tych złych". W efekcie - bywa, że i one same tak zaczynają o sobie myśleć. 

Poczucie winy rośnie..., a tym samym spada radość z kontaktu z dzieckiem i osłabia się ich wzajemna relacja. "Matka ma siedzieć z dzieckiem w domu... najlepiej do pełnoletności", "Jak możesz - zachciało Ci się jakiejś samorealizacji?", "Pieniądze to nie wszystko..." (trudno tego słuchać, gdy konto świeci pustkami) - trąbią nad uchem ciotki i inne osoby, które "wiedzą najlepiej". Zawsze się znajdzie ktoś, komu nie będzie odpowiadało to, jak wygląda Twoje macierzyństwo i oczywiście "dla Twojego dobra" będzie chciał Ci pomóc złotą radą. (Oczywiście bywają i dobre rady, jednak większość z nich bywa takimi głównie z nazwy).

 

 

W tej sytuacji pozostaje tylko zachować zdrowy rozsądek i dystans - jasno, stanowczo i wyraźnie wyrażać swój pogląd na wychowanie dzieci i łącznie tego z pracą zawodową. Nie ma sensu tłumaczyć się w nieskończoność, gdy ktoś jest głuchy na wszelkie argumenty. Niektórzy ludzie nie potrafią przyjąć do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie, warunki życia niż oni, i kąśliwymi uwagami uprzykrzać nam życie. Tych należy się wystrzegać i jeśli tylko to możliwe, ograniczać z nimi kontakt. Po co psuć sobie humor i szargać nerwy?

Nie zła mama 

Uświadom sobie kilka mitów, które krążą wokół matek pracujących, by nie dać się wpędzić w poczucie winy z ich powodu. Znając je, będzie Ci łatwiej ucinać wszelkie próby robienia Ci wymówek z powodu powrotu do pracy po urodzeniu dziecka. 

  •  Nie chce jej się zajmować dzieckiem.
    Przyczyn dla których kobiety podejmują pracę po urodzeniu dziecka jest bardzo wiele. Pragnienie rozwijania pasji, kontynuowania podjętych przed urodzeniem dziecka zadań, projektów, chęć powrotu do aktywności "sprzed", spędzania czasu z innymi dorosłymi - jest czymś normalnym. Oczywiście jest to kwestia indywidualna dla każdej kobiety/mamy i to już ona wspólnie z partnerem powinna podjąć najlepszą dla siebie i rodziny decyzję. Grunt, by starać się, aby była ona najwłaściwsza w danej sytuacji - bez pomijania pragnień kobiety. Mit ten jest bardzo krzywdzący i niesprawiedliwy - szczególnie, że wiele mam z radością zostałoby z dzieckiem, gdyby np. miały inną sytuację finansową. Wracając do pracy - czy to z powodu finansów, czy potrzeby realizacji siebie też w innych rolach życiowych - tak naprawdę robisz to również dla dobra dziecka. Zapewniasz mu odpowiednie warunki życia, dbasz o przyszłość; z drugiej strony - sfrustrowana mama, która czuje się w domu jak w klatce - nie zapewni dziecku szczęśliwego dzieciństwa. 
     
  •  Tylko na pieniądzach jej zależy.
    Zwykle osoby, które twierdzą, że pieniądze nie są nam do życia potrzebne - mają ich pod dostatkiem. Im łatwo powiedzieć, umoralniać, generalizować... Rachunki same się jednak nie zapłacą. Wydatków związanych z dzieckiem też ciągle pojawia się sporo. Pracujesz - bo tego wymaga Twoja sytuacja życiowa; chcesz, by była lepsza. W większości przypadków, nie ma to nic wspólnego z "pazernością na pieniądze".
     
  • Zaniedbane dziecko.
    To, że nie poświęcasz dziecku 24 ha na dobę, nie świadczy o tym, że z tego tytułu będzie ono zaniedbane. Dzielenie opieki nad dzieckiem z jego ojcem, pomoc babci czy niani - nie jest jednoznaczna z tym, że dzieje mu się krzywda, że nikt nie odpowiada na jego potrzeby. Oczywiście, jest to kwestia mądrego podejścia mamy/taty do tematu. Należy pamiętać, że często nie ilość się liczy, ale jakość. Czy np. kilka godzin spędzone z dzieckiem na zasadzie - jak oglądam seriale w TV, a Ty oglądaj bajkę na komputerze - to naprawdę wartościowy, wspólnie spędzony czas? Grunt, to zadbać o uważność w kontakcie z dzieckiem. 
     
  • Zły rodzic, zła matka
    Najpopularniejszy chyba mit; bardzo ogólny - wielki worek, w którym mieści się ogromny ładunek oskarżeń... niekoniecznie niesprecyzowanych. Rani, wzbudza poczucie winy, wyrzuty sumienia. Często propagują go kobiety, które zajmują - lub zajmowały się - wychowaniem dziecka "na pełny etat". Część z nich pragnie się dowartościować (jestem lepsza, bo poświęciłam się dla dziecka), część patrzy na pracujące mamy przez pryzmat własnego podejścia do macierzyństwa... i uznaje, że każdy powinien myśleć, robić tak, jak one (mają dobre chęci, jednak zapominają, że każda z mam jest innym człowiekiem). Część być może - czuje zazdrość, bo też chciałyby wrócić do pracy, a nie mają takiej możliwości.  Uwaga - mamy pracujące odwdzięczają się tym samym - uznając mamy niepracujące za "siedzące w domu";)  Bywa i tak, że również panowie używają takiego oskarżenia, by "zatrzymać" kobietę w domu, gdy ta deklaruje chęć powrotu do pracy, nawet na minimalną ilość godzin. 
     
  • Będziecie mieli problemy z dzieckiem.
    Fakt rezygnacji z podjęcia z pracy i poświęcenia go dziecku nie przesądza o tym, że nigdy nie będzie ono sprawiało problemów wychowawczych. Można spędzać z dzieckiem wiele godzin, a nie mieć z nim dobrej relacji, nie potrafić się z nim komunikować i zauważać jego problemów. Jak już wspomniałam - także i tu liczy się jakość, a nie ilość spędzanego z dzieckiem czasu, otwartości na nie, uważność. 

Nie daj się zranić mitom/ludziom

Pamiętaj: w zależności od środowiska, w którym żyjesz i tego, co uważa się w nim za normę - możesz  być "napiętnowana" za pójście do pracy, jak i pozostanie z dzieckiem w domu. Tym samym - wybierz to, co dla Was najlepsze. Nie walcz by, by zadowolić "widownię". Miej świadomość, że choćbyś stanęła na głowie - wszystkim nie dogodzisz. Postaraj się odpowiedzieć szczerze, co jest dobre dla Ciebie, dziecka, Twojej rodziny; co jest konieczne, słuszne w obecnej sytuacji... Czasem wybór jest trudny, szczególnie, gdy dziecko małe, a konieczność wymusza od Ciebie pracę zarobkową. Tym bardziej, nie daj sobie wmówić, że jesteś złą matką... przecież tak naprawdę - dbasz o swoje dziecko najlepiej, jak potrafisz i masz możliwość. Nie trać wiary we własną wartość! - z powodu złośliwych komentarzy i mitów. 

 

PS Warto przeczytać również:
Idealna Mama – iluzja, do której dążymy? Rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem 
Mądre macierzyństwo - Mamo zadbaj o siebie!

 

Mądra troska o siebie – sposób na szczęśliwe macierzyństwo

$
0
0
Szczęśliwe macierzyństwo

Żyją w stresie, frustracji, poczuciu bezradności... Ponad wszystko kochają własne dzieci, jednak miłość ta przeplata się z wyrzutami sumienia i poczuciem wewnętrznej i zewnętrznej presji, bo przecież „muszę się poświęcić”. Dlaczego mamy bywają nieszczęśliwe i jak to zmienić?

Macierzyństwo potrafi uskrzydlać, dawać poczucie spełnienia, wyzwalać niespożyte pokłady radości, motywować do różnego rodzaju działań. Bywa jednak, że kobiety-mamy czują się zagubione, nie radzą sobie z emocjami, trudno im sprostać wizerunkowi Idealnej Mamy Idealnego Dziecka, który sobie narzucają.

Konieczność godzenia obowiązków rodzinnych i zawodowych lub cały dzień w czterech ścianach „tylko z dzieckiem”, odłożone plany i marzenia, ogrom obowiązków, ciągły brak czasu dla siebie… i te zderzenia rzeczywistości z „przecież miało być tak pięknie” -przytłaczają wiele kobiet, wprawiają w stan poczucia winy, żalu, powodują wewnętrzny konflikt.

W efekcie trudno zachować cierpliwość, gdy po raz kolejny dziecko o coś pyta, z uwagą spędzać z nim czas, odpowiednio odczytywać swoje i jego potrzeby, po prostu być zadowoloną  z życia kobietą i cierpliwą mamą. 

(NIE) na ostatnim miejscu

Bardzo łatwo ”odłożyć siebie na bok”, zapomnieć o tym, że jest się człowiekiem, kobietą. Matka „ma się przecież poświęcić i niczym robot, na nigdy niekończących się bateriach pracować dla dobra domowego ogniska” - niestety takie przekonanie nadal pokutuje w naszym społeczeństwie.

Zapominamy ciągle o tym, że bez szczęśliwej mamy, która świadomie podchodzi do swojego macierzyństwa, która akceptuje i zna siebie, potrafi odpowiednio reagować na zachowania i potrzeby potomka, to domowe ognisko nigdy nie będzie płonęło ogniem poczucia bezpieczeństwa i miłości. Nie zapewni dziecku mocnego fundamentu wartości, odpowiedniego wzorca zachowań.

Jak podkreśla wybitny psycholog Wojciech Eichelberger - i co warto zapamiętać: „Poświęcenie może być albo pogodne, albo być poświęceniem – udręką. Jeśli poświęcenie jest pogodne, ofiarowane dziecku bez wysiłku, bez oczekiwania czegoś w zamian, to jest to dobre poświęcenie. Dzieci nie chcą poświęcenia. Najbardziej jest im potrzebne, by rodzice byli szczęśliwi i dostępni - a nie zajechani, zirytowani, zagonieni i napięci poświęcaniem się dla nich. Warto więc dbać o właściwe ustawienie granic naszego poświęcenia. Jeśli poświęcenie przestaje być bezinteresownym dawaniem - to znaczy, że granica została przekroczona i zaczynamy nieświadomie zadłużać nasze dziecko. Po latach będziemy mu wypominać: „Ja wszystko dla ciebie poświęciłam, a ty teraz jesteś taki niedobry” – czego oczywiście nie należy robić”.

Mądra troska o siebie

Pamięć o sobie to nie egoizm - to mądrość, która procentuje nie tylko w relacjach rodzinnych, ale również czyni życie każdej kobiety pełniejszym, szczęśliwszym. Jak się nauczyć mądrej troski o siebie?

Jednym z najprostszych sposobów może być np. udział w warsztatach on-line ZrelaksowanaMama.pl. Szkolenie opracowane przez psychologa pomaga każdej mamie odkrywać krok po kroku samą siebie. To, jak w rzeczywistości wygląda jej podejście do wychowania dziecka, co jest w nim dobre, a co odbiera radość macierzyństwa. 

Ucząc się, jak żyć w harmonii z samą sobą, z bliskimi, ale również ze swoimi pragnieniami - można nadać życiu zupełnie nowych barw. Staje się ono radośniejsze, mniej w nim stresu, niepokoju, czarnych myśli. Umiejętność wyciszania się i pokojowego rozwiązywania konfliktów w rodzinie czyni ją miejscem bezpiecznym, stabilnym.

Warsztaty są dostępne przez Internet i składają się z 7 modułów: Przekonania, Uważność, Emocje, Dbanie o siebie, Naturalny potencjał, Wymagania, Szczęście rodzinne. Dzięki takiej strukturze, każda mama może porządkować kolejne sfery swojego życia, ustalać priorytety, uczyć się technik relaksacji, odpowiednich reakcji na różne zachowania dzieci oraz mądrej troski zarówno o nie, jak i o siebie. Ćwiczenia, filmy sytuacyjne, zadania - pozwalają przyjrzeć się sobie i swojemu życiu. Kolejne lekcje wyznaczą rytm pracy nad sobą, motywują, dostarczają potrzebnej wiedzy i praktycznych wskazówek. 

 

Więcej o warsztatch - ZrelaksowanaMama.pl

 

Wielozadaniowość (multitasking) – nie wszystko złoto, co się świeci

$
0
0
Wielozadaniowość - multitasking

Im więcej rzeczy robisz w jednym czasie, tym bardziej jesteś pracowity, zdolny i efektywny - czy nie to dają nam do zrozumienia w szkole, pracy i w domu? Posiadanie trzeciej ręki i trzeciego oka to podobno prawdziwy atut... Jednak, czy na pewno? Jak wpływa na nas multitasking?

Wydawać by się mogło, że jeśli jesteś w stanie wykonywać kilka zadań jednocześnie - jest to bardziej opłacalne zarówno dla Ciebie, jak i np. dla Twojego pracodawcy. Zrobisz więcej, szybciej... przynajmniej w teorii. 

 

  • W jednej ręce trzymasz telefon i rozmawiasz, drugą odpisujesz na maile...
  • Jednym okiem zerkasz na raport, drugim śledzisz, czy aby jakaś ważna wiadomość nie pojawiła się na poczcie...
  • Gotujesz obiad, robisz pranie, bawisz się z dzieckiem... 
  • Naprawiasz cieknący kran i odgrzewasz sobie obiad...

Ciągle w gotowości, na najwyższych obrotach...

Wiele jest sytuacji, gdzie staramy się w jednym czasie robić kilka rzeczy... Zdarza się, że to proza życia wymusza od nas potrzebę godzenia różnych zadań, obowiązków i w efekcie pojawia się - wielozadaniowość.

 

Proste życie warsztaty

Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

 

Bywa jednak, że multitasking jest przez nas pożądany... (choć może nie zawsze, sami sobie to uświadamiamy). Wpędza nas w dumę, bo przecież tyle zrobiliśmy, jesteśmy tacy produktywni... Trwamy w iluzji, że to coś dobrego, do czego warto dążyć, w czym należy się ćwiczyć, że tak się bardziej opłaca... Dążymy do tego, by tworzyć sobie pakiety zadań, które upchamy na siłę, jeden na drugim... rozrywając przy okazji naszą UWAGĘ NA STRZĘPY... eksploatując się do granic możliwości. 

Ogranicz multitasking

Dlaczego lepiej podejść do zadań na zasadzie zamykam jedno, zaczym drugie? Nie robię 100 rzeczy na raz... Jakie wady ma multitasking i dlaczego korzystniej dla nas go unikać?

 

  1. Dzielisz swoją uwagę na kilka rzeczy - łatwiej o błąd w raporcie... lub spalenie obiadu, gdy zajęty zakręcaniem śruby, zapomnisz niechcący o patelni na gazie. 
     
  2. Ile uwagi poświęcasz dziecku tworząc iluzję, że go słuchasz - jednocześnie wypełniając np. PIT? Czy bliska Ci osoba nie czuje się ignorowania, gdy ustalasz z nią jakieś dla Was ważne kwestie, pisząc jednocześnie maila do kogoś innego? Twój brak uważności wpływa na pogarszanie się relacji z innymi ludźmi.  
     
  3. Połykasz kanapkę, wafelka, zalewasz to kawą - załatwiając z klientem kwestie zaległej faktury. Pracując w ten sposób, wiele osób je zbyt dużo, zbyt mało lub pochłania produkty śmieciowe. Jak długo Twój organizm wytrzyma takiego traktowania? Za jakiś czas odmówi posłuszeństwa i może się okazać, że nawet na jedno zadanie nie będziesz miał już zdrowia... 
     
  4. Przeskakując z zadania na zadanie... wcale nie będzie szybciej. Przecież za każdym razem musisz "zmienić tryb" - przestawić się, uświadomić sobie, na czym skończyłeś; przypomnieć sobie lub odszukać potrzebne dane, dokumenty, otworzyć foldery, dokończyć urwaną myśl, zdanie... Trudniej tu o kreatywność, dopracowanie szczegółów, wyłapanie najlepszych rozwiązań... i błędów. 
     
  5. Im więcej zadań na raz, tym większy stres, by zachować nad nimi panowanie, o niczym nie zapomnieć. Skupić uwagę na kilku polach działania równocześnie... i nie zwariować. Umysł potrzebuje regeneracji, czasu na odpoczynek, wyciszenia... Ile można funkcjonować na najwyższych obrotach? Narażasz się w ten sposób m.in. na wypalenie zawodowe, nerwice, wahania nastroju, problemy z koncentracją/uwagą, utratę radości życia.

 


Summerhill. Szkoła wolnych ludzi

$
0
0
Summerhill - książka

Summerhill - szkoła inna niż wszystkie, gdzie dzieci nie są kontrolowane, nie muszą chodzić na zajęcia i nikt im nie mówi, co robić – mają pełną swobodę bycia sobą. Czy to może działać? Tak, a efekty są znacznie lepsze niż w tradycyjnych szkołach. Jak to się dzieje? Przeczytaj w wyjątkowej książce.

Aleksander Neil, pomysłodawca i twórca szkoły postanowił zaufać dzieciom, ich wrodzonej empatii, ich zdolności do kochania oraz zachwytu nad światem i ludźmi, bez względu na rasę, narodowość czy religię. Zrozumiał i docenił młodzieżową potrzebę kulturowego i pokoleniowego buntu. Uwierzył także w naturalny pęd młodych do zdobywania wiedzy, rozwijania zdolności i zalet charakteru. Postanowił stworzyć warunki, aby rozwijać w nich wszystko, co wartościowe – w zgodzie z ich wolą.

Szkoła wolnych ludzi

  • Poznaj historię szkoły, w której dzieci nie muszą chodzić na lekcje, a jednak to robią.
  • Sprawdź, jakie efekty edukacyjne przynosi wolność.
  • Dowiedz się, które metody możesz zastosować na co dzień.
  • Upewnij się, co robisz dobrze, a jakie popełniasz błędy.
  • Wychowaj szczęśliwe dziecko.

Summerhill

Książka Summerhill jest dostępna wyłącznie w Instytucie Psychoimmunologii.

Summerhill     

 

Wychowanie dzieci – chaos słów i czynów?

$
0
0
Wychowanie dzieci

Z negatywnymi zachowaniami można walczyć dopiero, gdy je sobie uświadomimy. Nie jest to jednak wcale takie proste, bo gubią sie one w gąszczu codziennych słów i czynów. Dzieci patrzą na dorosłych i biorą przykład - niech nasza postawa daje im jasny komunikat, co jest dobre, a co złe.

Często bardzo trudno zachować spójność w tym, co się mówi i jak postępuje. Bywa, że nasze deklaracje (dorosłych, rodziców, osób dzieciom bliskich) są zupełnie inne niż postępowanie. W takiej sytuacji - co przekazujemy dzieciom? Chaos, brak jednolitego wzorca, zupełnie sprzeczne komunikaty. Później się dziwimy, że dziecko zachowuje się zupełnie inaczej, niż je o to prosiliśmy, czy mu tłumaczyliśmy.

Dzieci nigdy nie słuchają starszych, ale zawsze ich naśladują. 
 - James Baldwin 

Spójrz na swoje dziecko i zastanów się, czy jesteś konsekwentny i spójny - mówisz to samo, co później zamieniasz w czyn? A może gubisz się w tych komunikatach, a dziecko razem z Tobą? 

Rozbieżność pomiędzy słowem a czynem

A oto kilka „sposobów” wprowadzania dziecka w błąd, stan niepewności i przekazania mu różnych, sprzecznych ze sobą komunikatów, wzorów postępowania. Zastanów się nad nimi i jeśli sam je praktykujesz, warto popracować nad wyeliminowaniem takich zachowań. W przeciwnym wypadku może się okazać, że uczysz dziecko akurat tego, czego z tak naprawdę nauczyć nie chcesz.

 

  • Dziecko krzyczy - krzyczysz na nie, żeby przestało krzyczeć, bo to nieładnie krzyczeć…
     
  • Mówisz dziecku, że trzeba się dzielić z rodzeństwem i każesz mu pozwolić na zabawę jego rzeczą np. bratu.  Za jakiś czas, gdy ono prosi o jakąś rzecz brata - zakazujesz mu ruszania jej. 
     
  • Dziecko szturcha, bije np. kolegę - podchodzisz dajesz dziecku klapsa i mówisz, że nie bije się innych, słabszych.
 

 

  • Mówisz dziecku, że nie może zrezygnować z czegoś, czego ono nienawidzi robić, ponieważ ważne jest bycie wytrwałym i zdecydowanym. Następnie, gdy domaga się, prosi Cię wytrwale o coś – mówisz mu, żeby przestało, bo to nieznośne i denerwujące, że tak wytrwale się domaga.
     
  • Mówisz dziecku, że nie należy przeklinać - a następnie obrzucasz przy nim epitetami jakieś wydarzenie, czy osobę.
     
  • Robisz dziecku wymówki, że nie należy źle się wyrażać o innych, a następnie obgadujesz koleżankę, znajome dziecko, czy kogoś z rodziny.
     
  • Dziecko otrzymuje zakaz rozmowy z nieznajomymi - następnie robisz mu wymówki, że nie odezwało się na „zaczepki” Pani kasjerki w sklepie, która chciała się z nim przywitać. 
     
  • Dziecko ma powiedziane, że nie powinno dawać się innym np. przytulać, jeśli to budzi jego sprzeciw itp. - następnie przyjeżdża ktoś z rodziny, kogo prawie nie zna i jest zmuszane do przytuleń, uścisków, wbrew swojej woli, bo przecież to „Twoja ciocia”. 
     
  • Mówisz dziecku, że nie masz pieniędzy/nie stać Cie, żeby mu kupić coś, o co prosi i to kosztuje np. 2 zł, a następnie idziesz i kupujesz sobie papierosy, kawę za kwotę kilka razy wyższą.
     
  • Dziecko jest głodne teraz - mówisz mu, że teraz nie dostanie jedzenia, bo za godzinę jest obiad, i jak zje teraz to później nie będzie głodne… 
     
  • Dziecku cięgle powtarzasz, że palenie papierosów jest złe, podobnie jak alkohol - następnie idziesz z nim do sklepu i kupujesz sobie to, przed czym tak dziecko przestrzegasz…
     
  • Dziecko Cię prosi o coś, ale mówisz, że teraz jesteś zajęty, bo sprawdzasz pocztę i powinno uszanować, że nie masz czasu. Za chwilę wpadasz złość, bo dziecko na Twoją prośbę o pomoc odpowiada, że właśnie rozmawia z kolegą na czacie i nie może podejść. 
     
  • Tłumaczysz, jak ważne jest być uczciwym i że zawsze może przyjść do Ciebie spokojnie porozmawiać. Następnie dziecko popełnia jakiś błąd – przychodzi do Ciebie, by się przyznać i porozmawiać - a Ty reagujesz zrobieniem wielkiej awantury (wychodzi, że jednak uczciwość nie popłaca). 
     
  • Mówisz o uczciwości, a później dziecko widzi, że komuś nie oddałeś długu, zabrałeś coś, oszukałeś w jakiejś kwestii dla własnej korzyści.
     
  • Tłumaczysz, jak ważne jest, by być słownym, dotrzymywać obietnic - a następnie obiecujesz dziecku różne rzeczy i zapominasz o tym, bagatelizujesz. 
     
  • Mówisz dziecku, że ma prawo do własnego zdania - a później każesz, bo to zdanie wyraziło.
     
  • Wskazujesz, że rodzicom należy się szacunek - a sam nie szanujesz własnych rodziców, teściów. 

 

Z inspiracji:  demandeuphoria.blogspot.com/2011/05/ten-ways-to-confuse-child.html

 

Rodzicielstwo – czego uczy się dziecko, gdy patrzy na Ciebie?

$
0
0
Rodzicielstwo - rodzina

Dorosłym, rodzicom często się wydaje, że dziecku wystarczy powtarzać aż do znudzenia, by zaczęło postępować tak, a nie inaczej. Zapominamy, że słowa nie mają takiej siły oddziaływania, jak przykład. 

Verba docent, exempla trahunt - Słowa uczą, przykłady pociągają. Dziecko patrzy na rodzica i wyciąga wnioski, często naśladuje; wyłapuje różnice pomiędzy tym, co on mówi, a tym jak się zachowuje.

Obejrzyj ten filmik i zastanów się nad komunikatami, jakie codziennie otrzymują Twoje dzieci od Ciebie... Czy są one spójne? Zrób to teraz, żeby później nie doszło do sytuacji, że staniesz przed pytaniem - Przecież mówiłam/mówiłem, że to jest złe, że przyniesie szkodę! Dlaczego mnie nie posłuchał/a? (Być może dlatego, że przykład był zupełnie inny niż słowa). Przeczytaj również artykuł Wychowanie dzieci - chaos słów i czynów?

 

 

Teatrzyk kukiełkowy, czyli pomysł na drugie życie skarpety!

$
0
0
Zabawa w teatr kukiełkowy

Tragedia, dramat... - z kompletów został nam stos pojedynczych skarpet. Co się stało z ich bliźniakami? Zaginęli w bliżej nieokreślonych okolicznościach. I co teraz? Wyrzucić skarpetki do kosza na śmieci? Nie - dać im drugie życie, które uszczęśliwi dzieci! Zrobić z nich pacynki!

Skarpetki są w dzisiejszych czasach wyjątkowo różnorodne - produkowane są w całej gamie kolorów, wzorów i ciekawych ozdobników!

Nie wyrzucajmy pojedynczych skarpet - zamieńmy je w bohaterów baśni i pełnych wrażeń opowieści. 

Organizujemy teatrzyk kukiełkowy

Zabawę w teatrzyk kukiełkowy warto podzielić na kilka etapów - możecie postępować wedle nich lub wybrać tylko te, które najbardziej przypadną Wam do gustu:

  1. Możecie zdecydować się na przygotowanie kukiełek uniwersalnych, czyli każde dziecko tworzy swoją własną, wedle autorskiego pomysłu, a następnie dzieci bawią się nimi spontanicznie, wymyślając historie na bieżąco. 
     
  2. Może także zamienić zabawę w wielkie planowanie, a w jego ramach:
  • Ustalacie ile dzieci i dorosłych chciałoby wziąć udział w zabawie - można zapytać zaprzyjaźnione rodziny, dzieci z sąsiedztwa, bliskich, itp. 
     
  • Spotykajcie się przy ciastku, by wspólnie ustalić, jaką wielką sztukę odegracie... Najlepiej wybrać taką, którą znają dzieci i bez problemu zapamiętają, choćby symboliczne dialogi. 
     
  • Przydzielamy role - kto, kogo będzie odgrywał, co mówił. 
     
  • Ustalacie datę i miejsce przedstawienia oraz termin spotkania się w celu przygotowania pacynek (całą zabawę można również zorganizować od razu). 

Jak zrobić pacynkę ze skarpety?

  • Najlepiej wykorzystać do tego celu skarpety pozbawione drugiej pary. Dzięki temu wasza praca będzie miała również wymiar pro-ekologiczny. Jeśli jednak nie posiadacie takich, możecie użyć skarpet, które macie na zbyciu. Dobrze, aby nie były to stopki, a raczej dłuższe skarpety. 
     
  • Oprócz skarpet przygotujcie: guziku, kolorowe wstążki, skrawki materiału, nieco włóczki, tasiemki, złotko, kolorowy papier, klej, igłę i nitkę. Rozejrzyjcie się po domu - zwykle można wyszukać w nim różne "cuda", które się przydadzą przy tworzeniu pacynek. 
     
  • Każdy tworzy pacynkę, która będzie grała określoną dla niej rolę - powinna mieć więc cechy danej postaci. Przed przystąpieniem do prac - warto pobawić się w rysowanie/projektowanie, jak pacynka orientacyjnie ma wyglądać, by później łatwiej było ją przygotować. 
     
  • Spotykamy się przy stole, każdy otrzymuje swoją skarpetę, projekty leżą przed wami... i do dzieła.
     
  • W zależności od wieku dzieci - będzie mniej lub bardziej potrzebna pomoc dorosłych (szczególnie przy zszywaniu).
     
  • Koniecznie pamiętajcie, by pacynka miała usta, bo przecież musi nimi ruszać w czasie mówienia;)
     
  • Włosy zróbcie z włóczki, oczy z guzików, rączki ze skrawków materiałów, czasem są przydatne jakieś elementy - pozostałości z wyposażenia dziecięcych lalek. Korona może powstać z papieru. 
     
  • Ogranicza was tylko fantazja:)
     
  • Gdy pacynki będą gotowe -  trzeba z nimi poćwiczyć rolę. 

Czas na przedstawienie 

Zabawę można urządzić w kameralnym gronie - tylko mama/tata z dzieckiem, rodzeństwo robi przedstawienie dla rodziców, rodzice dla dzieci lub też zaprosić np. dziadków, ciocię, kogoś znajomego, żeby była widownia... koniecznie głośno klaszcząca:)

Jako scena może posłużyć: 

  • stół/stolik przykryty np. kocem, obrusem sięgającym do ziemi
  • dwa krzesła z przewieszoną przez nie zasłoną 
  • można też zbudować z tektury coś w stylu sceny/okna - w jakim będą się pojawiały pacynki/bohaterowie przedstawienia. 

Gdy scena jest gotowa pozostaje juz tylko powiedzieć... Uwaga! Akcja! i dobrze się bawić. 

 

Pomyśl zanim wrzucisz…– chronisz intymność dziecka?

$
0
0
Intymność dziecka

Dziecko w wannie, dziecko nagie, dziecko w samych majtkach... W Internecie pełno jest zdjęć, które pokazują dzieci w najbardziej intymnych dla człowieka chwilach. Kto je zamieszcza? Zwykle sami rodzice, pragnąc się pochwalić swoim potomkiem i każdym etapem jego życia. Czy to na pewno słuszne? 

Przeglądając blogi, fanape i profile mam/rodziców na portalach społecznościowych czasem ma się wrażenie, że coś takiego jak poczucie/granica intymności, prywatności, które kiedyś były czymś pięknym, ale chronionym, przeznaczonym tylko dla najbliższych - przestaje funkcjonować w naszym społeczeństwie. 

Wiele mam już od momentu dowiedzenia się o ciąży zaczyna fotografować i opisywać jej przebieg w Internecie... Brzuch z prawej brzuch z lewej strony (pstryk), opis dolegliwości ciążowych, biegunek, infekcji. Niech każdy w tym kraju (i nie tylko) zobaczy i przeczyta... Mama jest osobą dorosłą, skoro ma więc ochotę pokazać światu siebie prawie nagą i wprowadzać innych (obcych) w świat swoich dolegliwości to już jej wybór.

Dziecko ma prawo do prywatności

Dziecko jest osobnym człowiekiem - ma prawo do szacunku, poszanowanie jego intymności, granic prywatności... Dlaczego tak wielu rodziców o tym zapomina? Czy świadomość, że mały Adaś za chwilę pójdzie do szkoły, a cała klasa będzie mogła przeczytać o konsystencjach jego kupek, zobaczyć jego genitalia w Internecie - nie daje rodzicom do myślenie i zachowania granic? Czy nie mają szacunku do dziecka? Dlaczego tak trudno sobie wyobrazić, że może ono nie chce oddawać swojej prywatności, by mama czy tato mogli zamieszczać sweet gołe focie na fb, czy mieć temat na kolejny wpis na blogu... Tylko jak niby miałoby się temu przeciwstawić, jest tylko dzieckiem. To przecież rodzic powinien je chronić!

W sieci nic nie ginie  - chroń intymność dziecka

Niektórym się wydaje, że jeśli zamieszczą coś na swoim fb, na blogu/stronie - to zdjęcia tylko tam będą. Obudźmy się! Co raz trafi do sieci, w większości wypadków rozniesie się. Ludzie "pożyczają" sobie zdjęcia, teksty - cytują ich fragmenty.  Dziś zdjęcie jest na naszej stronie, jutro pojawi się np. w jakimś niemieckim, angielskim, czy rosyjskim portalu.

 

 

 

W 2013 roku Fundacja Dzieci Niczyje zorganiozwała kampanię - Pomyśl zanim wrzucisz. Jej celem było zwrócenie uwagi na problem bezrefleksyjnego publikowania zdjęć dzieci przez ich rodziców oraz kwestie ochrony prywatności dzieci w Internecie. 

"Zdjęcie raz wrzucone do internetu zaczyna żyć własnym życiem. – czytamy na stronie kampanii. - Każdy może je pobrać, opublikować w niekorzystnym kontekście, a nawet  zmodyfikować i  udostępnić ponownie. Nic w internecie nie ginie. Zanim opublikujesz zdjęcie, pomyśl czy nie zaszkodzi to Twojemu dziecku. Wyobraź sobie, jak się poczuje, kiedy za jakiś czas albo samo odnajdzie, albo ktoś w najmniej odpowiednim momencie podsunie mu znalezione w  Internecie niefortunne zdjęcie z głupią miną albo w jakiejś niezręcznej sytuacji. A może zobaczy własną twarz na jednym z internetowych memów? Zastanów się również, zanim wrzucisz do Internetu zdjęcia swojego dziecka z plaży – w kostiumie kąpielowym lub bez. Dla ciebie to radosne wspomnienia, dla osób o skłonnościach pedofilskich pożywka dla chorej wyobraźni. A przede wszystkim pomyśl czy za kilka lat dziecko nie będzie Ci miało za złe, że jego intymne zdjęcia trafiły do Internetu".

 

 

- Chcemy zwrócić uwagę rodziców na kwestię ich odpowiedzialności za prywatność dzieci – podkreślał Łukasz Wojtasik z Fundacji Dzieci Niczyje. - Zdarza się, że umieszczając zdjęcie w Internecie tracimy nad nim kontrolę. Próby jego usunięcia skazane są na niepowodzenie, bo każde zdjęcie, które spotkało się z zainteresowaniem internautów, zostaje natychmiast powielone, jest poddawane przeróbkom, może stać się motywem złośliwych memów – dodaje Wojtasik.

Jednym z elementów kampanii był poradnik dla rodziców „Pomyśl, zanim wrzucisz”, w którym znajdują się informacje na temat ustawień i ochrony prywatności na portalach społecznościowych. Jest on dostępny na stronie www.zanimwrzucisz.fdn.pl.

- Nie chcemy zabraniać rodzicom publikowania zdjęć dzieci – wyjaśniał Łukasz Wojtasik. – Ale chcemy, żeby to robili odpowiedzialnie i świadomie, wykorzystując narzędzia, które pozwalają na ochronę prywatności ich dziecka. I żeby zdawali sobie sprawę z konsekwencji własnych działań, zarówno tych bezpośrednich, jak i tych odroczonych, kiedy to bezrefleksyjnie opublikowane zdjęcie zostanie dziecku przypomniane, zazwyczaj w najbardziej niefortunnych okolicznościach. Bo Internet nie zapomina – tłumaczył Wojtasik. 

Sytuacja odwrotna - podoba Ci się?

Wyobraźcie sobie sytuację odwrotną... Dziecko zaczyna prowadzić bloga i zamieszczać na nim zdjęcia mamy i taty - nago, sikających, ich wydzielin, wysypek, itp. - i jeszcze z uporem maniaka "roznosić" je po portalach społecznościowych, bo może jeszcze nie wszyscy widzieli... Podoba się wam taka perspektywa? Takie odarcie z intymności, prawa do prywatności?
 

*Wykorzystano materiały ze strony www.zanimwrzucisz.fdn.pl

 

Krystyna Łukawska: żyjemy w ogromnym pośpiechu i presji

$
0
0
Krystyna Łukawska

Większość mam zwyczajnie nie wie, jak radzić sobie ze stresem. Nie umie stresu rozpoznać, ani mu zaradzić. Nie uczymy się ani w szkole, ani w domu, jak łagodzić czy redukować stres, któremu podlegamy codziennie - tłumaczy Krystyna Łukawska, psycholog, coach, twórczyni warsztatów Zrelaksowana Mama.

A Wy, widzieliście kiedyś zrelaksowaną mamę? Pełną radości i spokoju wewnętrznego? Krystyna Łukawska w naszej rozmowie opisuje portret współczesnych mam. Opowiada, jakie mają wyzwania przed sobą i co może je wesprzeć w codziennej gonitwie - często między pracą, a domem.

 

  • Joanna Rubin - Jakie są największe wyzwania ludzi w ich życiu prywatnym?

Krystyna Łukawska: Żyjemy w czasach, w których zmieniają się tzw. tradycyjne role kobiety i mężczyzny. Wielu mężczyzn już nie oczekuje, że wyłącznie żona będzie odpowiedzialna za sprawy domowe i wychowanie dzieci, ale często kobiety oczekują tego od siebie. Bierzemy na siebie za dużo obowiązków, niepotrzebnej odpowiedzialności za innych i mamy nierealne, perfekcyjne oczekiwania wobec siebie. Za mało czasu spędzamy ciesząc się z tego, co mamy, z bliskich relacji czy podziwiając naturę lub sztukę.

 

  • Porozmawiajmy o mamach. Jaki jest portret tych zrelaksowanych mam?

Zrelaksowana mama robi to, co ma do zrobienia w danym momencie. Nie martwi się o to, co będzie za chwilę czy jutro. Nie dręczy się tym, co było wczoraj. Po prostu planuje co ma do zrobienia i zmienia plany w zależności od tego, co życie przynosi. A życie zmienia się nieustannie i wiele nieprzewidywalnych zdarzeń pojawia się często.

 

  • Może mi Pani to zobrazować jakimś przykładem z życia?

Bardzo proszę. Dzwonię rano do przyjaciółki i umawiam się z nią na popołudnie. Od miesiąca nie możemy się spotkać i nareszcie udało się znaleźć dobry termin. Cieszę się bardzo; mamy sobie tyle do powiedzenia! Kiedy jednak wracam po pracy do domu, okazuje się, że córka zapomniała ze szkoły książki, z której ma się przygotować na jutro. Jestem rozczarowana, odwołuję spotkanie. Zamiast do przyjaciółki jadę z córką do jej koleżanki po książkę.

 

  • Jak zareaguje na taką sytuację zrelaksowana mama? 

Mama zrelaksowana jest rozczarowana, że musi odwołać spotkanie z przyjaciółką, ale jej rozczarowanie trwa przez krótką chwilę. Szybko potrafi sobie wytłumaczyć sytuację, na przykład w taki sposób: “Jaka Asia jest zmartwiona, że zapomniała o książce! Całe szczęście, że znalazłyśmy koleżankę, która może jej pożyczyć tę książkę. Byłaby nieszczęśliwa, gdyby miała iść do szkoły z nieodrobionymi lekcjami.” Jadąc z Asią do jej koleżanki zrelaksowana mama rozmawia z córką o jej kolegach, koleżankach i o sprawach, jakimi żyją młodzi ludzie. Wracając jest zadowolona i wdzięczna, że tak się ułożyło, bo dzięki temu dowiedziała się wielu ciekawych rzeczy o córce. Ideał! Zrelaksowana mama nie ma poczucia, że poświęca się dla rodziny. Relacje w rodzinie są dla niej źródłem radości i satysfakcji, ale ma też swój świat poza rodziną. Ceni siebie i potrafi cieszyć się wieloma rzeczami.

 

  • Jakiej reakcji możemy spodziewać się po mamie zestresowanej?

Z kolei mama zestresowana pomyśli sobie i pewnie powie do córki: “Jak mogłaś Asiu zapomnieć książki ze szkoły?!” Będzie się martwić o córkę - “Dlaczego ona zapomniała o tej książce?”, “Na pewno będzie miała jutro kłopoty, pewnie nie zdąży już się dobrze przygotować”. Zestresowana mama będzie też nieszczęśliwa, że musi odwołać spotkanie z przyjaciółką. Może pomyśleć sobie tak: “Nigdy nie udaje mi się zrobić czegoś tylko dla siebie” albo “Przez Asię mam zmarnowane popołudnie”. Nie będzie w stanie wykorzystać czasu z córką na przyjacielską rozmowę czy wspólne żarty.

 

  • Co sprawia, że mamom brakuje relaksu?

Przede wszystkim żyjemy w ogromnym pośpiechu i presji. Stawiamy sobie niezliczoną ilość zadań, z których tylko niektóre udaje się realizować.

Stres - macierzyństwoCzęść tych zadań wynika z nierealistycznych oczekiwań w stosunku do siebie i swoich najbliższych.

Brakuje nam balansu pomiędzy zadaniami i obowiązkami, a działaniami, które relaksują i uspokajają. Większość mam zwyczajnie nie wie, jak radzić sobie ze stresem. Nie umie stresu rozpoznać ani mu zaradzić.

Nie uczymy się ani w szkole ani w domu, jak łagodzić czy redukować stres, któremu podlegamy codziennie.

 

  • A jaki wpływ na zestresowaną mamę ma zestresowany tato? Nieszczęścia chodzą parami czy raczej mężczyźni rzadziej przeżywają stres rodzicielski, a nawet życiowy?

Rodzina to żywy organizm. Każdy wpływa na każdego. Jeśli tata wraca do domu zestresowany i myśli o tym, żeby wszyscy dali mu przysłowiowy święty spokój, to może np. zareagować gniewem na nieoczekiwaną propozycję pojechania po zakupy.

Wszyscy przeżywamy stres chociaż źródła stresu są różne i nasze reakcje bardzo indywidualne. Przeciętny tata częściej stresuje się pracą, a mama częściej stresuje się sprawami związanymi z rodziną. A w sytuacji stresującej mężczyzna przeważnie szuka szybkiego rozwiązania problemu, podczas gdy kobieta częściej potrzebuje zrozumienia i emocjonalnego komfortu.

 

  • Obszar zawodowy dla mam też bywa nerwowy. Jak im idzie w pracy?

Zestresowana mama będąc w pracy dalej martwi się nie tylko o rodzinę, ale też o sprawy związane z pracą. Przytłaczają ją terminy, ilość spraw do załatwienia. Dręczą ją pomyłki, często krytykuje się za błędy i obawia negatywnej oceny. Albo – czuje się niedoceniona, wykorzystywana i niedowartościowana przez przełożonych lub kolegów z pracy. 
 

  • Czy ma szansę na sukces, zadowolenie zawodowe?

Zestresowana mama najprawdopodobniej często pracuje latami w firmie, której nie lubi. Nie wierzy, że może znaleźć pracę, która da jej zadowolenie i satysfakcję. Może też odnosić sukcesy zawodowe, ale nie potrafi się za nie docenić ani z nich naprawdę cieszyć. Natychmiast stawia sobie kolejne trudne zadania. Nieustannie musi być wyżej, więcej, lepiej. Nigdy nie jest wystarczająco dobrze.
 

  • Co jest najważniejsze na drodze do harmonijnego rodzicielstwa?

Najważniejsza w domu jest życzliwość i szacunek wobec siebie. Zdrowa rodzina jest najbezpieczniejszym miejscem do uczenia się tolerancji i życzliwości. Zamiast przekonywania do swojej racji, możemy z ciekawością posłuchać odmiennego zdania, poznać motywy i wartości, jakie kryją się za szokującą z pozoru opinią. Życzliwość i szacunek zaczyna się oczywiście od siebie. Nie będę umiała okazać prawdziwego szacunku drugiej osobie, dopóki nie uznam, że sama jestem wartościową osobą. Życzliwość do siebie nie oznacza pobłażania. Wręcz przeciwnie. Im bardziej życzliwie patrzę na siebie, tym łatwiej zauważyć niezręczności czy błędy, jakie popełniam.
 

  • Jak i gdzie uczyć się życzliwości, szacunku wobec siebie, umiejętności relaksu?

Warsztaty - Zrelaksowana MamaWarsztaty internetowe “Zrelaksowana Mama” są na pewno jedną z takich możliwości. Oferują ćwiczenia, które pomagają zrozumieć źródła stresu i uczą, jak się z nich uwalniać.

Przez siedem tygodni mamy dostęp do programu. Pracujemy w swoim czasie, najlepiej codziennie. Można wstać pół godziny wcześniej i zacząć dzień od ćwiczeń relaksujących i sprzyjających życzliwemu stosunkowi do siebie.

W ciągu tych siedmiu tygodni można zbudować nowe nawyki, które pomogą wnosić więcej spokoju, radości i miłości do domu.
 

  • Co było inspiracją dla Pani, aby stworzyć internetowe warsztaty „Zrelaksowana Mama”?

Najgłębszą inspiracją była moja własna rodzina. Mam męża i dwoje dorosłych już dzieci. Relacje z najbliższymi są dla mnie niekończącym się źródłem inspiracji. Wiele też nauczyłam się prowadząc warsztaty dla kobiet i młodzieży. Przez wiele lat szukałam odpowiedzi na pytanie: jak budować relacje w rodzinie, żeby wszyscy czuli się wartościowymi i cenionymi jej częściami? Jak wychowywać dzieci, żeby miały poczucie swojej wyjątkowości i unikalności, a równocześnie nie czuły się ani lepsze, ani gorsze od innych?

Dziękuję za rozmowę!

 

Autor - Joanna Rubin. Pomysłodawczyni i twórczyni portalu www.nakawie.pl, gdzie przeprowadza wywiady z praktykami i strategami biznesu. Autorka książki „Poziomka czy winogrono? Pozwól sobie być tym, kim jesteś”. Uwielbia rozwój zawodowy i wyżły weimarskie.

 

Pomysły na zabawy andrzejkowe

$
0
0
Zabawy andrzejkowe

Zbliżają się ANDRZEJKI! A jeśli Andrzejki, to zabawa, wróżby i swawole! Chcielibyście sobie przypomnieć zabawy andrzejkowe z dzieciństwa? Szukacie pomysłów na nowe andrzejkowe atrakcje? Zapraszamy!

Obchodzone w Polsce od kilku pokoleń, nie tracą na popularności, choć trwają nieco w cieniu nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia.

Nasze babcie nie świętowały Andrzejek wspólnie z dziadkami. Chłopcy i dziewczęta bawili się osobno, zresztą zabawa ta miała również nieco inny charakter. Mniej w niej było śmiechu i radości, a więcej skupienia, magii i wiary, że tego dnia przyszłość otwiera swoje tajemnice.

Z przedszkola pamiętam emocje przy ustawianiu butów w kolejce do drzwi, bo przecież wszystkie chciałyśmy wyjść pierwsze za mąż!:) W szkole podstawowej prawdziwym andrzejkowym wyzwaniem było stworzenie czytelnego kształtu z wosku lanego przez klucz. Jako nastolatka pod poduszką chowałam mnóstwo karteczek z męskimi imionami marząc, że nazajutrz wylosuję imię swojej pierwszej miłości, które - zupełnie przypadkowo i na „wszelki wypadek” - wpisałam na kilka karteczek :)

Wszystko z przymrużeniem oka i „przecież to tylko zabawa”, ale… Andrzejki mają niezaprzeczalnie charakterystyczny klimat.

Pomysły na zabawy andrzejkowe

Pomysłów na andrzejkowe wróżby i zabawy jest całe mnóstwo! Kiedyś zaszczytu wróżb andrzejkowych doświadczały tylko panny, a przepowiednie dotyczyły wyłącznie miłości. Teraz wróżą wszyscy niezależnie od wieku, płci i stanu cywilnego i na wszystkie tematy: od uczuć, przez przyszłe zawody, finanse czy szkolne „przewidywania”.


 

 

ANDRZEJKOWE KARTKI NA WODZIE. Aby wywróżyć imię przyszłego ukochanego do korków dziewczynki przyczepiają kartki ze swoim imieniem i wkładają je do miski z wodą, w której pływają korki z przyczepionymi imionami męskimi. Gdy korki się złączą jest to znak, że przyszły wybranek będzie nosił imię z kartki :) Aby stworzyć bardziej magiczny nastrój w czasie zabawy - można ozdobić kartki brokatem, a imiona wypisać atramentem - jak prawdziwa wróżka. 

Będziesz potrzebować: korki od wina, karteczki z imionami męskimi i żeńskimi, miska z wodą, szpilki.

ANDRZEJKOWA WRÓŻBA Z JABŁKIEM. Potrzebujesz jedynie skórki od jabłek i bezpiecznej obieraczki. Obieramy jabłuszka. Ciskamy za siebie ostrużyny z jabłek, a z ich zakrętów próbujemy zgadnąć literę początkową imienia przyszłego narzeczonego/przyszłej narzeczonej.

Zabawy andrzejkowe - woskLANIE WOSKU i odgadywanie kształtów jego cieni to najpopularniejsza wróżba andrzejkowa. Będziesz potrzebować: zwykłych świeczek, papierowego (tekturowego), samodzielnie wykonanego klucza, miski z wodą, dobrego humoru.
Wosk należy roztopić w rondelku na małym ogniu. Uwaga rondelek pewnie do niczego innego nie będzie się już nadawał!

Ciepły wosk ostrożnie przez dziurkę od klucza lejemy do wody. Gdy wosk na wodzie zastygnie podnosimy go do światła i oglądamy powstały na ścianie cień. Z jego kształtu wróżymy naszą przyszłość.

ADRZEJKOWA ZABAWA. To nie wróżba, ale zabawa idealna na andrzejkowe przyjęcie. Zainspirowana anglosaską zabawą na zjadanie jabłka pływającego w misce z wodą, ale... łatwiejsza:)

Na mocny kordonek nawlekamy kulki groszku ptysiowego, tak po 6 na jednej nitce. Takie nitki, o rożnych długościach (bo dzieci są zwykle rożnego wzrostu) zawiązujemy na patyku (ja używam patyka do poprawiania firan). Trzeba pamiętać o odstępach miedzy sznurkami. Podczas zabawy dwoje dorosłych trzyma patyk, a dzieci ustawiają się pod wiszącymi nitkami z rekami splecionymi za plecami i na dany znak mają jak najszybciej zjeść wszystkie groszki z nitki bez użycia rąk. Kto sobie pomaga rękami albo komu upadnie groszek - odpada. Zwycięzca, który pokaże pusta buzię i pusty sznurek, wygrywa!​

Będziesz potrzebować: paczka lub dwie groszku ptysiowego, kordonek, patyk (np. do poprawiania firan).

KWIATOWA WRÓŻBA ANDRZEJKOWA. Będziesz potrzebować: rysunki lub zdjęcia kwiatów, a jeżeli dzieci wykonują obrazki samodzielnie: kredki, kolorowy sztywny papier, nożyczki. 

Na stoliku kładziemy "magiczne" kartoniki z rysunkami lub zdjęciami różnych kwiatów. Zabawę można połączyć z pracą plastyczną - dzieci mogą rysunki kwiatów wykonać samodzielnie. Zadaniem dzieci jest wybrać swój ulubiony kwiat i poprosić Wróżkę o wyjaśnienie, co dany kwiat "przepowiada":

  • stokrotka: musisz ostrożniej dobierać przyjaciół
  • róża: jest symbolem piękna
  • dalie: czekają cię sukcesy
  • bez: miłe spotkanie z przyjaciółmi
  • aster: uważają, mogą nadejść kłopoty
  • fiołek: niedługo fajna niespodzianka
  • mak: jest symbolem marzeń. Zatem pewnie marzenia się spełnią!
  • narcyz: odzwierciedla samouwielbienie. Może czas przestać kaprysić?

ANDRZEJKOWA WRÓŻBA Z BUTELKĄ. Wróżba z zaczarowaną butelką to świetna zabawa na Andrzejki! Dowiesz się, co czeka Cię w najbliższej przyszłości - wesoła wycieczka czy wygrana w konkursie. A może wizyta u dentysty? 

Będziesz potrzebować: kolorowy karton, nożyczki, butelka, farby do szkła, markery, pisaki
Z kartonu wycinamy koło, dzielimy na sześć części. Na każdej części koła zamieszczamy andrzejkową wróżbę. Na butelce malujemy "magiczne" znaki. Kiedy zaczarowane koło jest gotowe - zadaniem dzieci jest kręcić butelką i odczytywać wróżby. Wróżbę wskazuje szyjka butelki.

Wróżby:

  • czeka cię niespodziewany, ale udany wyjazd
  • niedługo wizyta u dentysty
  • niebawem dostaniesz śliczny prezent
  • czeka cię miłą niespodzianka
  • zaprzyjaźnisz się z nową osobą
  • wygrasz nagrodę w konkursie

ANDRZEJKOWE CIASTECZKA Z WRÓŻBĄ - przepis na ciasteczka z wróżbą

ANDRZEJKOWA WRÓŻBA NA DOROSŁE ŻYCIE. Gdy w Andrzejkowy wieczór nudzi Ci sie wystarczy wziąć czerwoną kredkę i białą kartkę. Na kartce napisz ok 50 zawodów, które przychodzą Ci do głowy, każdy z nich obrysuj czerwoną kredką i włóż pod poduszkę. Rano wyjmij kartkę, zamknij oczy i wskaż palcem wskazującym u lewej ręki jeden z zawodów. Na który wypadnie ten będziesz wykonywał w przyszłości. NIE OSZUKUJ!!

Zabawy andrzejkoweANDRZEJKOWE SERCE. Aby wykonać tę wróżbę należy wyciąć serce z papieru i napisać na nim imiona chłopców i dziewczynek. Następnie trzeba serce odwrócić zapisaną stroną do dołu i przekłuć je igłą. Imię, na które natrafimy należy do naszego przyszłego ukochanego/ukochanej. Będziesz potrzebować: kolorowy papier (lub biały papier i farby), nożyczki, długopis, szpilka.

ANDRZEJKOWY NIEWIDZIALNY ATRAMENT. Ekscytująca andrzejkowa wróżba wypisana "niewidzialnym atramentem" pojawi się nad płomieniem świecy. 

Czarodziejskie karteczki: przygotowujemy wcześniej kilka karteczek białych i piszemy na nich imiona (dla dziewczynek imiona chłopców, dla chłopców imiona dziewczynek) sokiem z cytryny. Następnie wszystkie kartki wrzucamy do kapelusza i losujemy. Gdy uczestnik zabawy wylosuje kartkę odczytuje napis -wróżbę nad płomieniem świecy.
Będziesz potrzebować: białe karteczki, świeżo wyciśnięty sok z cytryny.

ANDRZEJKOWA WRÓŻBA Z MONETĄ. Każdy uczestnik dostaje grosik i ustawia się w kolejce, wymyśla sobie jakieś życzenie. Następnie tę monetę rzuca z odległości do miski. Jeżeli moneta wpadnie życzenie się w tym roku spełni.

Będziesz potrzebować: grosze lub inne małe monety, nieduża miska.

ANDRZEJKOWE DRZEWKO SZCZĘŚCIA. Wskaż kopertę na drzewku (jeśli nie posiadasz drzewka szczęścia, może to być np. sztuczny świerk). Sprawdź, jaki znajduje się w niej symbol: 

  • orzeł - wysoki lot, osiągniesz sukces
  • mrówka - pracowitość, czeka cię pracowity rok
  • mleko - zyskasz szacunek 
  • pieniądz - dobra materialne, wygrasz na loterii
  • książka - wiedza, zdobędziesz świetne wyniki w nauce 
  • korona - władza i potęga, czekają cię pochwały i nagrody
  • język - plotka, ktoś cię obgaduje 
  • koło - harmonia, podejmiesz bezpieczne przedsięwzięcia
  • róg - triumf, okażesz się lepszy od innych w pewnej dziedzinie
  • serce - czeka cię miłość i szczęście
  • słońce - początek kariery
  • drzwi - duża zmiana w twoim życiu 

1 - ktoś cię doceni
4 - szczęście przez cały rok; 
7 - szczęśliwa liczba - czeka cię zwycięstwo, szczęście, zdrowie, przygoda
8 - masz "głowę do interesów"

ANDRZEJKOWE WYŚCIGI BUCIKÓW. Będziesz potrzebować: po jednym bucie każdego z uczestników zabawy:) Od najbardziej oddalonego od drzwi miejsca sali/pokoju zaczynamy ustawiać buty jeden za drugim tak, żeby pięta jednego, dotykała przodu drugiego. Buty ustawiamy wzdłuż ściany, w kierunku drzwi, te z końca "kolejki" przekładamy na początek. Tej osobie, której but pierwszy "dotrze do mety" i przekroczy próg, spełni się najwieksze marzenie.

Źródło: MiastoDzieci.pl


List do Świętego Mikołaja

$
0
0
List do Świętego Mikołaja

Czy piszecie listy do Mikołaja? Święta tuż, tuż... Mikołaj ma już pełne ręce pracy, więc to chyba ostatni moment, żeby zachęcić dzieci do napisaniu listu na temat wymarzonych prezentów.

Biała broda, czerwony płaszcz i czerwona czapka z białym pomponem. Tak to On! Święty Mikołaj wkrótce odwiedzi wszystkie grzeczne dzieci (i nie tylko dzieci). Tradycyjnie zajrzy do naszych domów 6 grudnia., a ściślej rzecz ujmując - należy go wypatrywać w nocy z 5 na 6 grudnia. Jest to postać owiana wieloma legendami, której towarzyszy tajemniczość, ale też ciepło i wyjątkowa dobroć. Zamieszkuje Laponię lub biegun północny i nie jest tam samotny - w pracy towarzyszy mu grupa elfów (a może śnieżynek?), którzy przez cały rok przygotowują prezenty dla dzieci na całym świecie.
 
Czy należy się przygotować na wizytę Mikołaja? Ależ oczywiście! Obowiązkowo należy wyczyścić buty, gdyż właśnie w nich zostaną pozostawione prezenty. W niektórych domach znajdziemy niespodzianki pod poduszką lub w czerwonej skarpecie (sposób na zrobienie skarpety znajdziecie wśród zabaw Miasta Dzieci). Ale czy to wszystko... Skąd Mikołaj ma wiedzieć o czym marzymy? Oczywiście z naszych listów!

Adres Mikołaja

Źródła w sieci podają najczęściej dwa mikołajowe adresy. Wybór właściwego adresu należy oczywiście do nadawcy, ale chyba największym zainteresowaniem cieszy się finlandzka mikołajowa skrzynka pocztowa z racji tego, że to w Laponii znajduje się zimowa rezydencja Mikołaja i jego pomocników.
 
Adresy, na które można kierować listy do Mikołaja:
- Julenissen’s Postkontor, Torget 4,
1440 DRØBAK
NORWAY
 
- Santa Claus′ Office
FIN-96930 Napapiiri
Rovaniemi
Finland
 
Część dzieci i rodziców twierdzi, że pomocnicy św. Mikołaja zostali przeszkoleni także w pracy przy odbiorze listów do swojego pracodawcy. Cała trudność polega na tym, że wieczorem list należy zostawić na oknie tak, żeby pomocnicy mieli do niego łatwy dostęp (wysokie piętra nie stanowią problemu – jednym z elementów szkolenia była wspinaczka). W nocy, kiedy domownicy smacznie śpią, list znika z parapetu, a rano jest już rękach Mikołaja.

Czy Mikołaj ma adres email?

W XXI wieku wiele dzieci i opiekunów nie uznaje papierowej korespondencji, przedkładając korespondencję mailową, ponad tradycyjny list. Maile mają mnóstwo zalet: szybkość dostarczenia, brak konieczności wydawania pieniędzy na znaczki, łatwość pisania na klawiaturze itp. Mikołaj idzie z duchem czasu, więc w sieci funkcjonuje kilka jego adresów: santa.claus@santaclausoffice.fi, santaclaus@lappland.net, joulupukinpaaposti@posti.fi.
 
Można również zajrzeć na stronę wioski Mikołaja: www.santaclausvillage.info. W Polsce powstają strony, za pośrednictwem których można wysłać list do Mikołaja (www.listdomikolaja.pl, http://swiety-mikolaj.com), niestety nie możemy poręczyć za ich wiarygodność. Kilkakrotne próby wysłania wiadomości za pośrednictwem jednej z nich, skończyły się niepowodzeniem z powodu zbyt dużego obciążenia skrzynki Mikołaja...
 

 
 
Jeśli jednak zdecydujecie się na komunikację tradycyjnym listem, może uda się stworzyć rodzinny zwyczaj, który stanie się wspaniałą zabawą dla dzieci i rodziców. Czy macie w domu papeterię? Taką prawdziwą, może ze świątecznymi motywami. Mimo że jest coraz mniej popularna, można ją kupić w każdym sklepie papierniczym. Na pewno mile widziana będzie także papeteria własnoręcznie robiona przez dzieci - dorysowane lub doklejone - na list i kopertę zdobienia.

Co powinno się znaleźć w liście do Mikołaja?

„Lista prezentów!” wykrzykniemy wszyscy. Oczywiście. Jednak zanim przejdziemy do tej części listu, warto przypomnieć sobie kilka dobrych manier i praktyk w sztuce korespondencji. 
 

List do Mikołaja

„Drogi Mikołaju”, „Szanowny Mikołaju” to sformułowania wyrażające szacunek dla adresata. Ponieważ jednak adresat wyjątkowy, chyba możemy pokusić na formy bardziej poufałe i osobiste np. „Drogi Mikołaju” czy „Kochany Mikołaju” - nie jest przecież tajemnicą, że dzieci (i dorośli) darzą Mikołaja ciepłymi uczuciami.

Pisząc nie zapominajmy, że Mikołaj takich listów otrzyma tysiące, warto więc przypomnieć mu kim jesteśmy, ile mamy lat, skąd do niego piszemy. Informacja o wieku nadawcy i jego zainteresowaniach bardzo ułatwi Mikołajowi pracę szczególnie w przypadku gdy, wymarzonego przez dziecko, prezentu pechowo zabraknie w mikołajowych magazynach. Mając więcej danych o pasjach i ulubionych zabawach, będzie mógł wybrać trafiony prezent „zastępczy”.
 
Po krótkiej autoprezentacji, można już przejść do głównego tematu listu - PREZENTÓW. 
 
Pierwsza część listu może wyglądać np. tak: Kochany Mikołaju, ponieważ zbliża się Boże Narodzenie , postanowiłam napisać do Ciebie o swoich świątecznych marzeniach. Mam na imię Kasia, mam 5 lat, mieszkam razem z bratem i rodzicami niedaleko Wrocławia. Bardzo lubię zwierzęta (mamy psa Fafika), lubię bawić się z koleżankami i oglądać bajki, szczególnie takie z księżniczkami. Chciałabym dostać figurki i domek księżniczek, klocki ubieranki albo puzzle z księżniczkami. Wiem, że masz bardzo dużo pracy i możesz nie zdobyć dla mnie wszystkich prezentów. Nie martw się tym, ucieszę się z każdego, który od Ciebie dostanę.
 
Praca Mikołaja jest bardzo przyjemna, ale nie należy do najłatwiejszych - dobór prezentów, presja czasu, odwiedzanie bardzo wielu dzieci, wymaga sporo wysiłku. Pokażmy Mikołajowi, że doceniamy jego trud i zaangażowanie, okażmy mu duchowe wsparcie i trzymajmy kciuki za owocną tegoroczną pracę. Dodajmy otuchy podkreślając, że ucieszy nas każdy prezent. Nie chcemy przecież, żeby Mikołaj popadł w depresję z powodu braku możliwości zrealizowania naszego "zamówienia". Na koniec wypada złożyć świątecznie życzenia i serdecznie pozdrowić zarówno Mikołaja, jak i całą jego ekipę.
 
Czy dołączyć coś do listu? Nie zapominajmy, że Mikołaj, mimo iż doskonale włada wieloma językami, może mieć małe trudności w czytaniu języka pisanego. Żeby ułatwić mu to zadanie, można do listu dołączyć rysunek wymarzonego prezentu. Młodsze dzieci mogą pisanie listu zastąpić rysowaniem listu:)

Prezent dla Mikołaja?

I dzieci i dorośli uwielbiają prezenty. Mikołaj na pewno też je lubi! Samodzielnie narysowany przez dziecko portret Mikołaja, pokolorowany Mikołaj, wycięta z kartonu i ozdobiona choinka lub bombka, albo starannie zapakowany świąteczny pierniczek wywołają szeroki uśmiech na twarzy Mikołaja. Aż zazdrościmy Mikołajowi tych ciepłych i jasnych promyków słońca, które każdego dnia otrzymuje od dzieci w formie listów z kolorowymi marzeniami.
 
Dzieciom życzymy wyśnionych prezentów, a Mikołajowi wielu pięknych listów!

 

Źródło: MiastoDzieci.pl

50 pomysłów na proste życie z dziećmi – pobierz darmowy e-book

$
0
0
Proste życie - darmowy ebook

Ten wyjątkowy e-book uprości życie Twojej rodziny. Aż 50 praktycznych pomysłów i sposobów, jak pozbyć się problemów i zadbać o dobre relacje w rodzinie. Zapisz się na nasz newseltter i ciesz się prostszym życiem!

 

  • Masz dość ciągłych kłótni rodzeństwa?
  • Wydaje Ci się, że tylko Ty sprzątasz w domu i brak Ci już sił?
  • Mówisz do dzieci i jak grochem o ścianę?
  • Przytłacza Cię ogrom obowiązków, spraw do załatwienia?
  • Chcesz ograniczyć niepotrzebne wydatki?
  • Zależy Ci, by Twoje dzieci wyrosły na mądrych, odpowiedzialnych ludzi?
  • Marzysz, by mieć więcej czasu dla siebie i rodziny?
  • Brak Ci cierpliwości do dzieci i nie wiesz skąd ją wziąć?
  • Czujesz, że wszystko jest na Twojej głowie?

 

Zapisz się na nasz Newsletter (wystarczy wpisać swój e-mail w prawym górnym rogu lub pod artykułem), by nie tylko otrzymać bezpłatny e-book, ale również cotygodniową dawkę inspirujących artykułów. Dzięki Newsletterowi StressFree.pl dowiesz się m.in. jak radzić sobie ze stresem i codziennymi problemami, poznasz skuteczne sposoby na relaks, nauczysz się z większym optymizmem patrzeć na świat. 

 

Matka pracująca – zła matka?

$
0
0
Zła matka

W naszym społeczeństwie pokutuje szereg mitów, które niekoniecznie mają coś wspólnego z prawdą. Część z nich dotyczy matek pracujących. Wielu przypina im łatkę "tych złych". W efekcie - bywa, że i one same tak zaczynają o sobie myśleć. 

Poczucie winy rośnie..., a tym samym spada radość z kontaktu z dzieckiem i osłabia się ich wzajemna relacja. "Matka ma siedzieć z dzieckiem w domu... najlepiej do pełnoletności", "Jak możesz - zachciało Ci się jakiejś samorealizacji?", "Pieniądze to nie wszystko..." (trudno tego słuchać, gdy konto świeci pustkami) - trąbią nad uchem ciotki i inne osoby, które "wiedzą najlepiej". Zawsze się znajdzie ktoś, komu nie będzie odpowiadało to, jak wygląda Twoje macierzyństwo i oczywiście "dla Twojego dobra" będzie chciał Ci pomóc złotą radą. (Oczywiście bywają i dobre rady, jednak większość z nich bywa takimi głównie z nazwy).

 

 

W tej sytuacji pozostaje tylko zachować zdrowy rozsądek i dystans - jasno, stanowczo i wyraźnie wyrażać swój pogląd na wychowanie dzieci i łącznie tego z pracą zawodową. Nie ma sensu tłumaczyć się w nieskończoność, gdy ktoś jest głuchy na wszelkie argumenty. Niektórzy ludzie nie potrafią przyjąć do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie, warunki życia niż oni, i kąśliwymi uwagami uprzykrzać nam życie. Tych należy się wystrzegać i jeśli tylko to możliwe, ograniczać z nimi kontakt. Po co psuć sobie humor i szargać nerwy?

Nie zła mama

Uświadom sobie kilka mitów, które krążą wokół matek pracujących, by nie dać się wpędzić w poczucie winy z ich powodu. Znając je, będzie Ci łatwiej ucinać wszelkie próby robienia Ci wymówek z powodu powrotu do pracy po urodzeniu dziecka. 

  •  Nie chce jej się zajmować dzieckiem.
    Przyczyn dla których kobiety podejmują pracę po urodzeniu dziecka jest bardzo wiele. Pragnienie rozwijania pasji, kontynuowania podjętych przed urodzeniem dziecka zadań, projektów, chęć powrotu do aktywności "sprzed", spędzania czasu z innymi dorosłymi - jest czymś normalnym. Oczywiście jest to kwestia indywidualna dla każdej kobiety/mamy i to już ona wspólnie z partnerem powinna podjąć najlepszą dla siebie i rodziny decyzję. Grunt, by starać się, aby była ona najwłaściwsza w danej sytuacji - bez pomijania pragnień kobiety. Mit ten jest bardzo krzywdzący i niesprawiedliwy - szczególnie, że wiele mam z radością zostałoby z dzieckiem, gdyby np. miały inną sytuację finansową. Wracając do pracy - czy to z powodu finansów, czy potrzeby realizacji siebie też w innych rolach życiowych - tak naprawdę robisz to również dla dobra dziecka. Zapewniasz mu odpowiednie warunki życia, dbasz o przyszłość; z drugiej strony - sfrustrowana mama, która czuje się w domu jak w klatce - nie zapewni dziecku szczęśliwego dzieciństwa. 
     
  •  Tylko na pieniądzach jej zależy.
    Zwykle osoby, które twierdzą, że pieniądze nie są nam do życia potrzebne - mają ich pod dostatkiem. Im łatwo powiedzieć, umoralniać, generalizować... Rachunki same się jednak nie zapłacą. Wydatków związanych z dzieckiem też ciągle pojawia się sporo. Pracujesz - bo tego wymaga Twoja sytuacja życiowa; chcesz, by była lepsza. W większości przypadków, nie ma to nic wspólnego z "pazernością na pieniądze".
     
  • Zaniedbane dziecko.
    To, że nie poświęcasz dziecku 24 ha na dobę, nie świadczy o tym, że z tego tytułu będzie ono zaniedbane. Dzielenie opieki nad dzieckiem z jego ojcem, pomoc babci czy niani - nie jest jednoznaczna z tym, że dzieje mu się krzywda, że nikt nie odpowiada na jego potrzeby. Oczywiście, jest to kwestia mądrego podejścia mamy/taty do tematu. Należy pamiętać, że często nie ilość się liczy, ale jakość. Czy np. kilka godzin spędzone z dzieckiem na zasadzie - jak oglądam seriale w TV, a Ty oglądaj bajkę na komputerze - to naprawdę wartościowy, wspólnie spędzony czas? Grunt, to zadbać o uważność w kontakcie z dzieckiem. 
     
  • Zły rodzic, zła matka
    Najpopularniejszy chyba mit; bardzo ogólny - wielki worek, w którym mieści się ogromny ładunek oskarżeń... niekoniecznie niesprecyzowanych. Rani, wzbudza poczucie winy, wyrzuty sumienia. Często propagują go kobiety, które zajmują - lub zajmowały się - wychowaniem dziecka "na pełny etat". Część z nich pragnie się dowartościować (jestem lepsza, bo poświęciłam się dla dziecka), część patrzy na pracujące mamy przez pryzmat własnego podejścia do macierzyństwa... i uznaje, że każdy powinien myśleć, robić tak, jak one (mają dobre chęci, jednak zapominają, że każda z mam jest innym człowiekiem). Część być może - czuje zazdrość, bo też chciałyby wrócić do pracy, a nie mają takiej możliwości.  Uwaga - mamy pracujące odwdzięczają się tym samym - uznając mamy niepracujące za "siedzące w domu";)  Bywa i tak, że również panowie używają takiego oskarżenia, by "zatrzymać" kobietę w domu, gdy ta deklaruje chęć powrotu do pracy, nawet na minimalną ilość godzin. 
     
  • Będziecie mieli problemy z dzieckiem.
    Fakt rezygnacji z podjęcia z pracy i poświęcenia go dziecku nie przesądza o tym, że nigdy nie będzie ono sprawiało problemów wychowawczych. Można spędzać z dzieckiem wiele godzin, a nie mieć z nim dobrej relacji, nie potrafić się z nim komunikować i zauważać jego problemów. Jak już wspomniałam - także i tu liczy się jakość, a nie ilość spędzanego z dzieckiem czasu, otwartości na nie, uważność. 

Nie daj się zranić mitom/ludziom

Pamiętaj: w zależności od środowiska, w którym żyjesz i tego, co uważa się w nim za normę - możesz  być "napiętnowana" za pójście do pracy, jak i pozostanie z dzieckiem w domu. Tym samym - wybierz to, co dla Was najlepsze. Nie walcz by, by zadowolić "widownię". Miej świadomość, że choćbyś stanęła na głowie - wszystkim nie dogodzisz. Postaraj się odpowiedzieć szczerze, co jest dobre dla Ciebie, dziecka, Twojej rodziny; co jest konieczne, słuszne w obecnej sytuacji... Czasem wybór jest trudny, szczególnie, gdy dziecko małe, a konieczność wymusza od Ciebie pracę zarobkową. Tym bardziej, nie daj sobie wmówić, że jesteś złą matką... przecież tak naprawdę - dbasz o swoje dziecko najlepiej, jak potrafisz i masz możliwość. Nie trać wiary we własną wartość! - z powodu złośliwych komentarzy i mitów. 

 

PS Warto przeczytać również:
Idealna Mama – iluzja, do której dążymy? Rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem 
Mądre macierzyństwo - Mamo zadbaj o siebie!

 

7 łatwych sposobów na lepsze małżeństwo

$
0
0
Dobre małżeństwo

Niemal jedna czwarta z nas albo już jest rozwiedzionych, albo rozwód rozważa. Jeśli jednak możesz w jakikolwiek sposób ratować swoje małżeństwo – to postaraj się. Droga do lepszego małżeństwa wcale nie wymaga dramatycznych zmian w życiu małżonków. Czasem wykonanie wielu małych kroków ku lepszemu powoduje zdecydowaną poprawę jakości związku.

Skupianie się tylko na długoterminowych, wielkich, radykalnych zmianach, których potrzebujecie – jak poprawa komunikacji lub większa intymność – może być zniechęcające. Zamiast tego – dokonajcie paru niewielkich zmian, które pozwolą od razu dostrzec rezultaty. Jeśli tylko pojawi się między wami trochę pozytywnej energii, będzie wam łatwiej uporać się z poważniejszymi kwestiami. W dodatku – staniecie się bardziej zmotywowani do dalszych wysiłków.

Siedem sposobów na lepsze małżeństwo

1. Zaplanujcie regularne randki

Czy wiesz, że według badań przeprowadzonych przez naukowców, sekretem udanego małżeństwa są regularne randki? Okazało się, że małżonkowie, którzy randkowali częściej (średnia wynosiła sześć spotkań w miesiącu) byli bardziej zadowoleni ze swojej relacji niż ci, którzy spędzali ze sobą mniej czasu. Więc weź swój kalendarz i zaplanuj czas, który możecie spędzić razem robiąc coś, co wam obojgu sprawi przyjemność. Możecie iść na kolację, potańczyć, wybrać się do kina, do teatru albo na koncert. Najważniejsze, żebyście byli razem i dobrze się bawili.

 

2. Rozmawiając ze sobą okazujcie sobie szacunek

Możecie nie zdawać sobie sprawy, że szkodzicie swojemu związkowi, kiedy słuchając siebie nawzajem, wzdychacie ze zniecierpliwieniem i przewracacie oczami. Pewien amerykański psycholog przeprowadził badania, aby sprawdzić, co sprawia, że małżeństwa kończą się nieszczęśliwie. Odkrył, że najbardziej destrukcyjna jest pogarda, a przewracanie oczami, kiedy ktoś do ciebie mówi to jej oznaka.

 

Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

 

To, co do siebie mówicie to tylko część komunikacji. Wiadomości przekazywane niewerbalnie są równie istotne. Jeśli okazujesz partnerce brak szacunku, dajesz jej wyraźny sygnał, co tak naprawdę o niej myślisz.

Zwracaj większą uwagę na to, jak reagujesz, gdy ona do ciebie mówi. Możesz zapytać, czy nie czuje się ignorowana podczas rozmów z tobą. Nie pytaj o to jednak, jeśli nie jesteś gotowy na szczerą odpowiedź i nie przyjmiesz jej nie próbując się bronić. Chodzi o to, żeby stać się bardziej samoświadomym i poprawić jakość swojego związku.

 

3. Wyrzuć telewizor z sypialni

Możesz być zdziwiony tym, co wykazały badania dotyczące nocnego oglądania telewizji. Ankieta przeprowadzona przez włoską psycholog wykazała, że pary przed pięćdziesiątką, bez telewizora w sypialni, uprawiały seks średnio siedem razy w miesiącu, podczas gdy te z odbiornikiem w pobliżu łóżka – jedynie 1,5 raza. Wieczorne oglądanie telewizji dla wielu par oznacza więc dużo rzadszy seks.

Łatwo zauważyć, że może do tego dojść nawet bez uświadomienia sobie przez małżonków fundamentalnych zmian w ich intymnym życiu. Oglądanie telewizji wchodzi w nawyk i staje się po prostu najłatwiejszym rozwiązaniem. Jeśli usunięcie odbiornika z sypialni to zbyt radykalna zmiana, przynajmniej porozmawiaj z partnerką i zastanówcie się, czy wasz związek nie mógłby skorzystać na rzadszym wieczornym oglądaniu TV.

 

4. Znajdźcie czas na wakacje

Na co dzień tak łatwo jest zagrzebać się w drobiazgach związanych z pracą, że rozrywka i romantyzm idą w zapomnienie. Pamiętaj, że trudno dobrze pracować, jeśli nie znajdzie się czasu na zabawę.

Odnosi się to także do związków – jeśli brakuje czasu na rozrywkę, pojawia się nuda i zmęczenie. Emocje i namiętność potrzebują stymulacji, nowych dobrych wspomnień i ekscytacji płynącej ze zmian.

Samo wyjechanie z domu i zrobienie czegoś nowego może dodać energii i życia waszemu związkowi. Wakacje nie muszą być drogie ani egzotyczne. Poszukajcie okazji poza sezonem lub last minute. Uruchomcie kreatywność i poszukajcie możliwości.

 

5. Przytulajcie się codziennie

Naukowcy udowodnili, że przytulanie podwyższa poziom oksytocyny – hormonu związanego z zaufaniem – we krwi. Niektórzy psychiatrzy twierdzą, że oksytocyna związana jest z emocjonalną i fizyczną bliskością partnerów.

Proponuj przytulanie i nie wstydź się poprosić o to, czego pragniesz i potrzebujesz. Zaproponuj partnerce, żebyście poprzytulali się lub objęli na kanapie, kiedy rozmawiacie. Oboje lepiej się poczujecie!

Pamiętaj: jeśli u was „przytulanie = seks” – czas na zmiany. Wiele żon narzeka, że ich mężowie dotykają ich – trzymają za ręce, przytulają, całują, obejmują – tylko wtedy, kiedy potrzebują seksu. Te żony często unikają fizycznego kontaktu z mężem, by nie powodować pobudzenia. Przez to małżonkowie oddalają się od siebie, tracąc bliskość i osłabiając relację. Dlatego ważne jest, żebyś nie traktował przytulania tylko jako wstępu do seksu.

 

6. Świętujcie wasze wspólne święta

Ustalcie w waszych osobistych kalendarzach daty ważne dla waszego związku. Co świętować? Na początek: dzień, w którym się poznaliście, rocznice ślubu, urodziny, walentynki i inne rocznice, które mają dla was szczególne znaczenie.

Wielu małżonków czuje się skrzywdzonych, bo ich partnerzy nigdy nie kupują im prezentów. Nie ma eleganckiej kolacji, tortu – niczego. Życie jest krótkie, a twoja partnerka to nie tylko element krajobrazu. Wykorzystuj każdą szansę do uczczenia swojej miłości - tego, że jesteście małżeństwem i że żyjecie razem!

 

7. Częściej się uśmiechaj

Szczery uśmiech sprawia, że robi ci się cieplej na sercu i jesteś atrakcyjniejszy dla partnerki. Uśmiech jest seksowny i zaraźliwy, a energia, którą dzięki niemu czujesz, może poprawić wam humor, kiedy najbardziej tego potrzebujecie. Uśmiech łączy cię z innymi, dzięki niemu nie czujesz się wyizolowany i samotny. Zachęca twoją partnerkę, żeby zbliżyła się do ciebie i odpoczęła przy tobie – oboje zaraz poczujecie się lepiej.

 

Może nie wszystko jeszcze stracone i warto coś poprawić. Powodzenia!

 

Autor: Bartek Kulesza

Facet po 40

 

 

 

Weekendowy mąż i ojciec

$
0
0
Weekendowy ojciec

„Zazdroszczę Pauli. Jak jej tata przyjeżdża, to jest pół roku w domu. Wolałabym, żebyś był marynarzem! Ja tak dalej nie chcę! Zdecyduj się – chcesz być ojcem czy gościem?” Hubert nie tego spodziewał się w sobotni poranek. Zwłaszcza po przejechaniu nocą 700 kilometrów. Stał jak wryty, kiedy jego 12-letnia córka - nie rozpakowawszy prezentu - odwróciła się na pięcie i poszła do swego pokoju.

Najpierw złość: na co sobie smarkata pozwala! Potem zdziwienie pomieszane z nutką dumy: trzeba odwagi, żeby tak prosto z mostu wygarnąć. Kurczę, moja krew! Kiedy ona tak się zmieniła? Tak dorosła? Do marudzenia żony dawno przywykł. Ale Marta, jego mała córeczka, oczko w głowie?

Przecież on tego wszystkiego nie robi dla siebie. Praca jest, to się ją bierze. Nawet jak trzeba jechać na drugi koniec Polski. W końcu wraca co weekend. Do tego podarunki, markowe ciuchy, modne gadżety. Tak od czterech lat.

W czasie śniadania chłód jak w grobowej krypcie. Żona milczy. Marta milczy. Milczy też Anka, ale ta od dawna traktuje go jak powietrze. Tłumaczył sobie, że to burza hormonalna. Normalka u szesnastolatki.

Co ona ma szyi? Malina wielka jak pięść! Zaczął umoralniającą mowę, ale nie skończył nawet pierwszego zdania. – Tato, ty chcesz mnie wychowywać? Za późno! – Anka wstała i rzuciła serwetkę. – Wychodzę. Nie wiem, kiedy wrócę.

Pułapki rozłąki

- Praca z daleka od domu to permanentne doświadczenie setek tysięcy Polaków, ale nie zawsze konieczność. Często to ucieczka. Od żony, od rutyny życia mówi dr Rafał Różański, psycholog.Zaczyna się od planu, że to tylko pół roku, góra rok. Kończy się różnie. Mężczyzna orientuje się, że to życie wygodne. Żona sobie jakoś radzi, a on znowu jest wolny. Łatwo ukryć romans albo skoki w bok. Z każdym miesiącem trudniej jest podjąć decyzję o powrocie. Faceci łapią się na tym, że z pozoru przelotny romans w nowym miejscu, to już nie romans, ale poważne zaangażowanie. Do domu jeżdżą coraz bardziej niechętnie. W końcu jedni się rozwodzą, inni zrywają z kochanką i wracają. W jednym i drugim przypadku koszty emocjonalne są olbrzymie.

 

Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

 

Wśród klientów gabinetu psychoterapeutycznego doktora Różańskiego przybywa „rozbitków”. – Tym, którzy wracają, często trudno się pozbierać. Próbują funkcjonować jak dawniej i przeżywają frustrację. To już jest inny dom, inna rodzina. Żona nauczyła się żyć po swojemu. Dzieciom trudno przywyknąć do stałej obecności ojca. Od nowa trzeba budować relacje.

Dekalog Odyseusza

Przejście przez kryzys wymaga wysiłku. Nie każdy potrafi mu samodzielnie sprostać. Zgubnie działa zwłaszcza trzymanie się starych nawyków i przekonanie, że sprawy poukładają się szybko. Co więc radzi psychoterapeuta?

  1. Nie oczekuj, że sam fizyczny powrót wystarczy. Przestajesz być weekendowym ojcem i mężem. Musisz na nowo znaleźć miejsce w życiu swoich bliskich. Zacznij od uważnego obserwowania. Nie marnuj żadnej okazji do rozmowy. Nie pouczaj, nie zrzędź.
  2. Pamiętaj, że także oni cię obserwują i testują. Żadnych obietnic bez pokrycia. Żadnego przekupstwa w postaci prezentów. Odmawiaj przerostowym prośbom – rób to stanowczo, ale ze spokojem.
  3. Nie próbuj zaprowadzać swoich porządków raptownie, bo wskrzesisz bunt, choćby z przekory. Granice stawiaj w przemyślany sposób – lepiej je „sprzedawać” niż narzucać.
  4. Jak najczęściej okazuj czułość żonie, adoruj ją. Zwłaszcza przy dzieciach. Dla nich to sygnał, że kochasz ich matkę. Wzmocnisz w nich poczucie bezpieczeństwa.
  5. Dbaj, żeby nieuniknione tarcia między tobą a żoną jak najrzadziej odbywały się na oczach dzieci.
  6. Jak najczęściej dziel się z żoną swoimi odczuciami. Otwarcie mów o swoich oczekiwaniach i pytaj ją, czego oczekuje od ciebie. Bądź cierpliwy, słuchaj.
  7. Bądź sprawiedliwy wobec dzieci, nie faworyzuj żadnego z nich.
  8. Znajduj jak najwięcej okazji do wspólnego przeżywania. Wyjazd za miasto, pójście całą rodziną do kina, na basen czy na lody to bardzo ważne momenty.
  9. Angażuj się w drobne prace domowe. Nawet jeśli nie znosisz odkurzania albo zmywania, przełam się.
  10. Unikaj zasiadywania się w pracy, bo bliscy dojdą do wniosku, że twój powrót niczego nie zmienił. Bądź dostępny, oddaj rodzinie jak najwięcej czasu.

Co ja tu robię?

Sobotę miał z głowy. W niedzielę zaraz po obiedzie wrzucił do walizki nieuprasowane koszule i wsiadł do auta. W głowie kłęby myśli. Obraz rozzłoszczonej Marty, to jej dorosłe spojrzenie, jakiego wcześniej nigdy nie dostrzegł.

Gdzieś w połowie drogi między Kołobrzegiem a Krakowem dotarło do niego, że wszystkich wyprzedza. Właściwie to nie sam się zorientował. Otrzeźwił go głos sierżanta z drogówki. – Dokąd to panie kierowco tak spieszno? Nie chce pan do dzieci dojechać? Prawo jazdy i dowód rejestracyjny poproszę.

W krakowskim mieszkaniu wysiadło ogrzewanie. Nie miał siły sprawdzać, dlaczego piecyk gazowy nawalił. W tej chwili liczyło się jedno: wejść pod kołdrę i zasnąć.

Powrót

Anka siedziała obok i milczała. „No tak, znowu cztery godziny bez słowa” – pomyślał Hubert. Minęli Kołbaskowo i już nie było wątpliwości, że są w Polsce. Na jakiejś dziurze o mało nie urwał koła. Zwolnił. „Właściwie po co ja się do tego Berlina tłukłem? Mogła wrócić pociągiem.” Ale wiedział, że pojechał odebrać Ankę z lotniska, bo ciągle miał poczucie winy. Zerkał na nią kątem oka. Dobrze jej zrobił miesiąc na kursie językowym w Londynie. Opalona, pogodniejsza.

„To już młoda kobieta”– pomyślał. - Wiesz, co dla mnie było najtrudniejsze? O co mam straszny żal do ciebie? – nie mógł uwierzyć, że mówi do niego. - Mama nie radziła sobie, zwłaszcza na początku. Byłam jak jej druga połowa. Musiałam za nią myśleć o tych wszystkich sprawach, terminach. A ja byłam dzieckiem! Dziecka nie wolno tak obciążać. Jak mogłeś mi to zrobić?!

Osłupiał. Zjechał na pobocze. Kiedy ją przytulił, poczuł rozlewające się po ramieniu mokre ciepło. Jemu też łzy stanęły w oczach. Wiedział już, że wrócił naprawdę.

 

Autor: Adam Różański

Facet po 40

 

Viewing all 248 articles
Browse latest View live